Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 10 maja 2024 18:21
Reklama

Czas zatrzymany w kadrze, czyli o rodzinie fotografów Januszów

Przez dziesięciolecia znajdujący się na ulicy Sandomierskiej (później Grunwaldzkiej) zakład fotograficzny Edwarda Janusza zaliczany był do najlepszych nie tylko w Rzeszowie, ale i całej dawnej Galicji. Tysiące zachowanych zdjęć stanowiących spuściznę po firmie, są dzisiaj niezwykle cennym materiałem dokumentującym dawne życie miasta i jego mieszkańców.
Czas zatrzymany w kadrze, czyli o rodzinie fotografów Januszów
Zakład Edwarda Janusza przy ulicy Grunwaldzkiej 18 w latach 30. XX wieku

Edward Janusz urodził się we Lwowie 19 października 1850 roku. Jego ojciec był stolarzem, matka najprawdopodobniej zajmowała się domem. Miał dwójkę rodzeństwa: siostrę i brata, który w późniejszym okresie został dyrektorem fabryki mebli giętkich we w Warszawie. Po maturze rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej, które musiał po roku przerwać. Na dalszą edukację nie pozwoliła nienajlepsza sytuacja materialna rodziny.

 Swoją przyszłość Edward Janusz wiązał początkowo z wojskiem. W kawalerii austro-węgierskiej przesłużył 10 lat, dochodząc do stopnia porucznika. Już wtedy zaczął interesować się fotografią, dokumentując na szklanych kliszach koszarowe życie, robiąc fotografie portretowe. Gdy musiał z powodów zdrowotnych zakończyć oficerską karierę, miał już w rękach fach, z którym związał się już do końca życia.

Prawdopodobnie w 1882 roku Edward Janusz zaczął pracę fotografa w Zamarstynowie, wówczas podmiejskiej wsi, dzisiaj dzielnicy Lwowa. Dwa lata później otworzył zakład w Złoczowie, powiatowym wówczas mieście położonym 70 kilometrów na wschód od stolicy Galicji. Aż wreszcie, za namową swego przyjaciela z wojska, weterynarza Edwarda Hoffera, zdecydował się na przyjazd do Rzeszowa. Z biznesowego punktu widzenia był to dobry krok. Niedługo wcześniej zamknął swe podwoje istniejący tu od 1864 roku zakład Józefa Zajączkowskiego, który miał wyjechać do Krosna. W tym momencie Edward Janusz nie miał więc konkurencji, Rzeszów jak na galicyjskie warunki był średnim, parunastotysięcznym miastem powiatowym, ale rosła jednocześnie i popularność fotografii i zapotrzebowanie na zdjęcia. Mógł więc liczyć na sukces.

Gdy Edward Janusz pojawiał się w grodzie nad Wisłokiem miał już dość ugruntowaną pozycję.  Jego przyjazd poprzedziła wystawa zdjęć w witrynie domu handlowego Schaittrów przy ulicy Sandomierskiej, dzisiaj uznawana za pierwszą wystawę fotografii w mieście.  Jeszcze przed oficjalnym otwarciem zakładu w „Tygodniku Rzeszowskim” z czerwca 1886 ukazała się notka:

- Nowy fotograf. Pan Edward Janusz, przybywa ze Złoczowa do naszego miasta na stałą siedzibę i pracownię swą otwiera w domu p. Gartnerów przy ulicy sandomierskiej (gdzie dawniej miał pracownię p. Zajączkowski). Okazane nam zdjęcia jego odznaczają się nadzwyczajną czystością i trafnością dobrego portretu; a uwzględnić należy, że p. Janusz nie ćwiczył w żadnych pracowniach, lecz z dyletantyzmu oddał się zawodowi fotografa, w którym dopiero cztery lata pracuje. Szczególna sumienność pracy, widoczna w zdjęciach jego, zjedna mu niezawodnie liczną w naszym mieście i okolicy klientelę.

Lokal, który Edward Janusz „odziedziczył” po  Zajączkowskim, był już przygotowany do funkcji pracowni fotograficznej. Z relacji m.in. jego syna Fryderyka wynika, że znajdowała się tam ośmiometrowa altana fotograficzna ze szklanym dachem i jedną szklaną ścianą. Fotograf dysponował kilkoma scenografiami i tłami dostosowanymi do oczekiwań klientów. Zdjęcia można było robić więc w różnych aranżacjach.

1,5 roku po przeprowadzce do Rzeszowa Edwarda Janusza dotknął dramat. W budynku, gdzie mieściła się pracownia doszło do pożaru.  „Tygodnik Rzeszowski” pisał kilka dni później:

Przyczyna pożaru dotąd na pewnie niewyśledzona. Dzięki spokojnemu powietrzu pożar nie przybrał szerszych rozmiarów i tylko tej okoliczności, oraz dzielnej pomocy p. oficerów Zawadila i Bartosia, którzy z pp. podoficerami obrony krajowej pożar zlokalizowali – mamy do zawdzięczenia, że Rzeszów cały nie doznał losu Ulanowa, Liska i.t.p. miast pogorzałych. Przy pożarze skonstatowaliśmy kompletną niedołężność tak nazwanej straży pożarnej, która zaledwie o godz. 9 ½ a więc o 3 kwadransach po wybuchu ognia, kiedy już ogień w całej pełni panował, na miejsce pożaru przybyła - z sikawką nie nadającą się do użycia, bo bez wylotów przy wężach, a wąż zapchany był błotem i mułem!

Z prasowych relacji wynika, że pożar dotknął kilku sąsiadujących nieruchomości, największe straty poniósł zaś właściciel domu, w którym znajdowało się studio Edwarda Janusza.  Wkrótce zakład został urządzony na nowo.  W międzyczasie w życiu fotografa zaszły bardzo ważne zmiany. W 1889 roku w miasteczku Raabs an der Thaya w Dolnej Austrii pojął on za żonę Leopoldynę z domu Krause, której rola w prowadzeniu zakładu i ugruntowaniu jego pozycji jest nieoceniona.

Leopoldyna urodziła się w 1863 roku. Jej ojciec Karl Krause był rzeźbiarzem i malarzem. Matka Leopoldyny - Maria Linzbauer prawdopodobnie  zajmowała się rękodziełem i nauczyła również córkę tego rzemiosła. Ojciec zainteresował się fotografią, kupił odpowiedni sprzęt, ale ponieważ sam nie miał przygotowania, postanowił  w tym kierunku wykształcić jedną z córek. Po długich zabiegach udało się załatwić przyjęcie Leopoldyny na praktykę do jednego ze znanych zakładów wiedeńskich. Po pięciu latach pracy na stanowisku pomocnika fotograficznego,  zdobyła odpowiednie umiejętności i mogła prowadzić własne atelier fotograficzne w Raabs. Był to ewenement - kobiety w tamtych czasach rzadko pracowały na własny rachunek.

Prawdopodobnie w Raabs Leopoldyna poznała swego przyszłego męża, oficera armii austro-węgierskiej Edwarda Janusza. Wyszła za niego w wieku 28 lat. Zapewne połączyła ich m.in. fotograficzna pasja.  Rozwój firmy był w dużej mierze możliwy dzięki niej. W posagu wniosła wyposażenie fotograficzne z czasów austriackich oraz zawodowe - zarówno praktyczne jak i teoretyczne - doświadczenie. W przeciwieństwie do swego męża – samouka Leopoldyna była zawodowym fotografem „z papierami”. Można śmiało powiedzieć, że działający pod szyldem „E. Janusz” był przedsięwzięciem rodzinnym, a współautorką jego sukcesu byłą Leopoldyna.

Prawnuczka Edwarda Janusza. Elżbieta Kaliszewska, również uznana artysta-fotografik i niestrudzona popularyzatorka dorobku rodziny tak opisywała swoją prababcię:

- Leopoldyna była filarem, w którym wszyscy znajdowali oparcie. Kobieta silna, przedsiębiorcza, obrotne, myśląca perspektywicznie, o ustabilizowanym systemie wartości. Jednocześnie ciepła, rodzinna, serdeczna i życzliwa, wrażliwa na cudzą niedolę, pomagała wielu. W Rzeszowie cieszyła się powszechnym szacunkiem, mówiono o niej "wielmożna pani Januszowa". Edward Janusz mógł przy niej rozwijać swą działalność społeczną, utrzymywać kontakty z przyjaciółmi ze środowisk artystycznych Lwowa i Krakowa. Obecność takiej osoby jak Leopoldyna, która odciążała go od wielu obowiązków stwarzała mu pole do działania jako społecznik i angażowania się na rzecz miasta i mieszkańców. 

Z każdym rokiem zakład Januszów zyskiwał coraz większą renomę. Słynął z fotografii portretowych, które zamawiali tu nie tylko mieszkańcy Rzeszowa, okolicznościowych (jak śluby, imprezy rodzinne), a także reporterskich. Edward Janusz dokumentował wiele istotnych dla regionu wydarzeń, jak chociażby otwarcie linii kolejowej Rzeszów-Jasło w 1890 roku, wizytę cesarza Franciszka Józefa i manewry wojskowe z jego udziałem, uroczystości patriotyczne i religijne. W 1898 roku został wyróżniony niezwykle prestiżowym tytułem „Cesarsko-Królewskiego Nadwornego Fotografa”.

Januszowie inwestowali w nieruchomości. W  latach 1910-1912 kupili m.in. grunty pochodzące z parcelacji folwarku Podzamcze. Przy ul. Poniatowskiego 9, Januszowie zbudowali dom, w którym notabene w czasie I wojny światowej mieściła się szkoła żeńska. 

Edward Janusz zmarł 3 marca 1914 roku. Ciężar prowadzenia zakładu spadł na Leopoldynę, ale również ich potomków. Januszowie dochowali się czwórki dzieci: Doroty, Fryderyka, Marii i Heleny. Każde z nich poznało gruntownie fach fotograficzny, mimo, że ich losy różnie się potoczyły. Fryderyk po studiach prawniczych w Wiedniu i Krakowie został sędzią w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie, starsze córki ukończyły seminaria nauczycielskie.

Wybuch I wojny światowej zmusił Leopoldynę wraz z dziećmi do wyjazdu z Rzeszowa i przeczekania w Wiedniu oraz Raabs ponurego okresu dwóch okupacji rosyjskich miasta z lat 1914-15. Zakład jednak funkcjonował dalej. Po powrocie z wojennej tułaczki Leopoldyna samodzielnie i z dużymi sukcesami kierowała zakładem, który okres prosperity przeżywał w latach 20 i 30.  Januszowa przeniosła zakład do lokalu frontowego przy ul. Grunwaldzkiej, w atelier pojawiło się oświetlenie elektryczne. . Z życia zawodowego wyłączył ją wylew. Zmarła w sierpniu 1934 roku.

Na spadkobierczynię rodzinnej firmy Leopoldyna wyznaczyła córkę Helenę, którą wysłała do Wiednia, do prestiżowej szkoły artystycznej. W swym testamencie podkreślała jednak, że zakład ma zostać wspólną własnością całej czwórki rodzeństwa, niepodzielony. Maria wyszła w 1916 roku za prawnika Augustyna Urbana, w 1923 roku wyjechała do Warszawy, gdzie jej mąż objął stanowisko w Ministerstwie Skarbu.

Wielką osobowością była najstarsza córka Januszów - Dorota, zwana Dorą.  Starannie wykształcona, wykazywała zdolności artystyczne, udzielała się w amatorskim teatrze, należała do klubu tenisowego. W sierpniu 1918 r wyszła za mąż za późniejszego, pierwszego dowódcę 17 pułku piechoty i obrońcę Lwowa  majora Stanisława Elgasa.  Dorota słynęła z wrażliwości społecznej i działalności na rzecz najuboższych. Zmarła niestety bardzo wcześnie, w wieku trzydziestu kilku lat, zaledwie dwa lat po matce, przybita jej śmiercią. Pogrzeb Dory zgromadził tłumy mieszkańców, zwłaszcza najuboższych, dla których poprawy losu bardzo się poświęcała.

W okresie międzywojennym córki z powodzeniem kontynuowały dzieło rodziców. Gdy po zamążpójściu na kilka lat z Rzeszowa wyjechała Helena, ciężar prowadzenia firmy przejęła Maria. Zakład przetrwał trudny okres II wojny światowej, dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy obu sióstr.  W 1951 roku firma została uspołeczniona. Przejęła ją Rzemieślnicza Spółdzielnia Fotografów im. 22 lipca, do której przystąpiły również siostry, zaś Helena kierowała przedsiębiorstwem aż do przejścia na emeryturę w 1968 roku. Zmarła w 1973 roku. Zakład przetrwał do początku lat 90. XX wieku, gdy zlikwidowano spółdzielnię  fotografów.

Głośno o dorobku Januszów robiło się znów w 1997 roku. 16 września na strychu kamienicy, gdzie mieścił się przez dziesięciolecia zakład Edwarda Janusza znaleziono archiwum firmy:  32 tysiące negatywów szklanych, elementy wyposażenia i dokumenty. Bezcenne znalezisko trafiło do Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Od lat służy badaczom historii miasta i miłośnikom regionu, jest świadectwem minionych czasów. Z inicjatywy Fundacji Rzeszowskiej o losach niezwykłej rodziny rzeszowskich fotografów nakręcone zostały dwa filmy dokumentalne, ukazało się kilka pozycji książkowych. 

 


Edward Janusz

Edward Janusz

Leopoldyna Janusz

Leopoldyna Janusz

Dorota Elgas

Dorota Elgas

Budynek przy ul. Jagiellońskiej będący niegdyś własnością rodziny Januszów, dzisiaj siedziba Estrady Rzeszowskiej.

Budynek przy ul. Jagiellońskiej będący niegdyś własnością rodziny Januszów, dzisiaj siedziba Estrady Rzeszowskiej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama