Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 4 listopada 2025 22:53
Reklama

Jak dawniej z paskarzami walczono

Zwano ich paskarzami, spekulantami lub lichwiarzami żywnościowymi. Byli prawdziwą plagą w najcięższych czasach: wojen i okresie powojennym, klęsk żywiołowych. Zbijali fortuny na sprzedaży po zawyżonych cenach trudno dostępnych towarów. Powszechnie ich potępiano i zaciekle, chociaż zazwyczaj z marnym skutkiem, zwalczano. W początkowym okresie istnienia II Rzeczypospolitej paskarstwo mocno dawało się we znaki także mieszkańcom dzisiejszego Podkarpacia.
Jak dawniej z paskarzami walczono
Handel uliczny na przemyskim Rynku w okresie międzywojennym. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Z problemem paskarstwa i spekulacji podstawowymi artykułami odradzające się państwo polskie musiało walczyć niemal od pierwszych dni istnienia. Gromadzenie deficytowych dóbr i windowanie cen wzbudzało powszechne oburzenie społeczeństwa, cierpiącego niedostatek. 

W walce z „lichwą żywnościową”

Już na początku urzędowania przeciwdziałaniem takim zjawiskom zajął się rząd Jędrzeja Moraczewskiego. Powołany został m.in. Urząd do walki z Lichwą. W rozporządzeniu ministra aprowizacji Antoniego Minkiewicza z 9 grudnia 1918 czytamy (pisownia oryginalna):

- Urząd ten będzie z całą energją i stanowczością zwalczał wszelkiego rodzaju lichwę żywnościową, uprawianą czy to przez producenta-wytwórcę, czy też przez pośrednika-kupca-detalistę, jak również i gromadzenie towarów w celu sprzedaży ich z zarobkiem lichwiarskim. Jednakże bez pomocy społeczeństwa walka ta nie będzie skuteczna ani owocna i dlatego Ministerstwo Aprowizacji zwraca się do społeczeństwa z apelem, prosząc, by jak najusilniej poparło Urząd Walki z Lichwą nietylko słowem, ale i czynem i aby o każdym wypadku lichwy żywnościowej, o każdym składzie przedmiotów pierwszej potrzeby, jak to żywność, materiały do opału, światła, obuwia lub odzieży, wyroby tytuniowe i.t.p., niezwłocznie zawiadamiało Urząd Walki z Lichwą żywnościową. (…) Jesteśmy przeświadczeni, iż z pomocą społeczeństwa zmożemy spekulację i ulżymy zbiedzonej przez wojnę ludności.

Na szereg produktów wprowadzono urzędowe ceny maksymalne, powyżej których nie wolno było towaru sprzedawać. Za paskarstwo groziło nie tylko konfiskata towaru, ale również surowa odpowiedzialność karna. Zwalczaniem paskarstwa w pierwszych miesiącach II Rzeczypospolitej zajmowały się m.in. oddziały powołanej przez rząd Moraczewskiego Milicji Ludowej, namiastki policji, rekrutującej się w dużej części z szeregów członków i sympatyków Polskiej Partii Socjalistycznej.

 Podejrzany starosta

O żerowanie na ludzkiej krzywdzie i paskarstwo podejrzewano często ludzi władzy. Oskarżany o to był publicznie tuż po I wojnie światowej m.in. starosta sanocki Kazimierz Wajdowski (często spotyka się pisownię nazwiska „Waydowski”).  W czasach monarchii austro-węgierskiej całe zawodowe życie pełnił odpowiedzialne funkcje w administracji galicyjskiej. Był m.in. urzędnikiem cesarsko-królewskiego Namiestnictwa we Lwowie, pracownikiem starostw powiatowych w Bóbrce, Samborze, Łańcucie, Stryju, starostą w Kałuszu, zaś od października 1912 w Sanoku. Tę ostatnią funkcję pełnił do kwietnia 1919, gdy został przeniesiony do Bochni.

Szczegółów domniemanej afery paskarskiej ze starostą sanockim nie znamy, ale musiało o tym być głośno w regionie, skoro sprawa stanęła na forum Sejmu, zaś wkrótce po jej nagłośnieniu Wajdowski został przeniesiony z Sanoka. W marcu 1919 roku, urodzony w Padwi Narodowej Franciszek Krempa, znany działacz ludowy i świeżo upieczony poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie” do Sejmu Ustawodawczego (który rozpoczął funkcjonowanie w lutym tegoż roku) wystąpił z interpelacją (podpisaną także przez grupę innych posłów) w której zarzucał Wajdowskiemu, że w czasie Wielkiej Wojny i tuż po niej  dorobił się w zagadkowy sposób ogromnego majątku. W dokumencie, który wpłynął do kancelarii sejmowej 28 marca 1918 roku czytamy m.in.

- Artykuły kartkowe jak mąka, cukier, mydło, świece, nafta znajdujące się pod władzą starosty Waydowskiego szły wagonami do rąk paskarzy. Zamiast do rozdziału między głodującą ludność w powiecie sanockim. Paskarzom świetnie się powodziło i pomocnikom. (…)

W swej interpelacji skierowanej do ministra spraw wewnętrznych poseł Krempa podawał nazwiska rzekomych wspólników starosty w nielegalnych interesach i domagał się  gruntownego zbadania sprawy i podjęcia działań zmierzających do przeciwdziałania podobnym występkom ze strony urzędników. 

Niestety nie wiemy czy interpelacja przyniosła jakiś skutek i czy starosta poniósł konsekwencje. Wiemy natomiast, że podobnych spraw zarówno na terenie dzisiejszego Podkarpacia, jak i w kraju było więcej. Szeroko pisała o nich prasa. O paskarstwo w połowie 1919 roku oskarżano m.in. znanego sanockiego nauczyciela i działacza społecznego, który stanowczo temu zaprzeczał.

 Walka z paskarzami

Panująca po Wielkiej Wojnie drożyzna, napędzana przez paskarzy, dotykała wielu warstw społeczeństwa. 8 czerwca 1919 w Krakowie odbył się wielki wiec urzędników służby państwowej. Wśród siedmiuset zebranych byli m.in. delegaci z Sanoka, Liska (leska), Dynowa, Rymanowa, Rzeszowa, Przeworska, Tarnobrzega i Jasła. W relacji z tej manifestacji, zamieszczonej w miesięczniku „Głos Służby Państwowej” wylewały się żale urzędników dotkniętych biedą:

- Teraz stosunki nie są lepsze wskutek paskarstwa, któremu wszystkie podwyżki płac nie mogą sprostać.  I jeżeli rząd polski tego paskarstwa nie zgniecie, służba państwowa, razem ze swoimi rodzinami, musi po prostu wyginąć z głodu. (…) Obecne płace trzebaby dziesięć razy powiększyć, aby sprostać wydatkom. Na to rządu nie stać, więc domagamy się zastosowania najostrzejszej walki przeciw paskarzom, choćby nawet szubienicy, aby sprowadzić powszechne potanienie.

By zaradzić pladze w poszczególnych miastach tworzyły się okręgowe komitety do walki z lichwą, mające prawo do rewizji mieszkań i sklepów w poszukiwaniu deficytowych towarów i przyjmujące skargi mieszkańców. W Rzeszowie taki komitet zawiązał się w grudniu 1918 roku. Miejscowy tygodnik „Ziemia Rzeszowska” pisał w jednym z numerów z lipca 1919:

- Zażaleń weszło dotąd 60, z których sześć na żądanie poszkodowanych załatwiono ugodowo w ten sposób, że kupiec zwracał część ceny kupna za towar, cztery sprawy uznano po zasięgnięciu opinii Komisyi towarowej z łona komitetu wybranej za nienadające się do ścigania, zaś resztę oddano władzom do dochodzenia i ukarania. (…)  Skonstatować należy bardzo mały procent skarżących się, skoro wiadomo, że paskarstwo w rzeszowskiem tak jak i gdzie indziej kwitnie i prawdziwe święci orgie. Komitet przekonał się, że ludność nie żali się z obawy, że później towaru nigdzie nie dostanie, bo paskarz drugi raz towaru żalącemu się nie sprzeda.

Formalnie za paskarstwo groziła kara do dwóch lat więzienia, konfiskata towaru oraz grzywna, wynosząca w dawnej Galicji do 200 tysięcy koron. Zazwyczaj jednak spekulantów skazywano na kary kilkumiesięcznego aresztu. Zapewne jednak tylko znikomy ich procent ponosił odpowiedzialność. Paskarstwo było plagą i powszechną i tolerowaną. Trudno je było zwalczyć, bo trudnili się nim nawet ludzi związani z władzami, wojskiem i organami porządkowymi. „Nowiny Poniedziałkowe” z marca 1919 roku donosiły np. z Przemyśla:

- Przeciw b. por. armii austr. Dawidowi, który przez dłuższy czas był kierownikiem tutejszego austr. konsumu oficerskiego przy ul. Mickiewicza, zostanie wytoczone śledztwo karne z powodu licznych nadużyć na tem stanowisku popełnionych. Wydawał on np. pewnym z nim w spółce pozostającym paskarzom tutejszym – zwłaszcza jednemu z nich – listy przewozowe (frachty) zaopatrzone klauzulami i pieczęciami wojskowemi. Na te frachty sprowadzali ci spekulanci całe wagony najrozmaitszych towarów, które następnie puszczali na tzw. pasek, z czego oczywiście por. Dawid miał również znaczne. Ponieważ w tą sprawę wmieszanych jest kilka grubszych ryb, przeto zapowiada się dość sensacyjna afera.

W miarę upływu czasu i poprawiania się sytuacji gospodarczej paskarstwo powoli przestawało być aż tak poważnym problemem jak w pierwszym okresie po odzyskaniu niepodległości. Spekulacja na większa skalę ujawniła się w okresie tuż przed wybuchem II wojny światowej, gdy społeczeństwo zaczęło robić zapasy żywności i innych najważniejszych produktów.  Władze - także ze względów propagandowych - reagowały ostro. Zamykano niektóre sklepy, zaś ich właścicieli po publicznym napiętnowaniu aresztowano i umieszczano w słynnym obozie w Berezie Kartuskiej. Istną plagą paskarstwo i spekulacja miały się okazać w czasie II wojny światowej, ale to już temat na oddzielną opowieść.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Wesprzyj "Podkarpacką Historię"! Postaw nam symboliczną kawę!
Reklama
Reklama
Reklama