Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 13:03
Reklama

Rabacja chłopska Jakuba Szeli

Rabacja chłopska Jakuba Szeli

Przywódca tych tragicznych wydarzeń był prostym chłopem pańszczyźnianym, jakich na terenie Galicji było tysiące. Wystarczyło kilkanaście dni, by okoliczności w jakich centrum się znalazł, wyniosły go na szczyt tego, co się działo w lutym 1846 r.

Źródła wskazują różne daty urodzin Jakuba Szeli. Najczęściej pojawia się dzień 16 lipca 1787 r. Przyszedł na świat w Smarzowej koło Brzostku, w obwodzie tarnowskim. Był najmłodszym, szóstym synem Krzysztofa Szeli i Anny Łukasikówny. Już jako chłopak był odważny, uparty i porywczy.

Kim był przywódca rebelii?

Niektóre źródła podają, że aby uniknąć służby wojskowej w armii austriackiej, odrąbał sobie dwa palce u prawej ręki. Przyuczany był na cieślę i kołodzieja, a ojcowiznę miał przejąć starszy brat. Był co najmniej dwukrotnie żonaty. Najpierw z wychowanką dworską Różą Chodórzanką, z którą miał syna Stanisława. Niedługo po śmierci pierwszej żony Szela ożenił się powtórnie, z Salomeą Niewiadomską. Ten związek zaowocował dwójką dzieci. Ponoć Szela zakatował kijem pastucha swoją małżonkę, a po jakimś czasie w ten sam sposób zabił parobka, którego podejrzewał o intrygę z drugą żoną.

Wykazywał się nieugiętą postawą w długoletnim sporze ze szlacheckim rodem Boguszów. Mimo braku umiejętności pisania i czytania mieszkańcy wsi obdarzyli go zaufaniem i wybrali swoim plenipotentem do prowadzenia procesu z dworem. Był ich twardym i upartym rzecznikiem. W 1832 r. w kwestiach procesowych dotarł do Lwowa, gdzie zawiózł kolejną petycję. To samowolne opuszczenie wsi bez zgody pana odpokutował siedmiotygodniową „odsiadką” w dworskim areszcie Boguszów. Ze strony dziedziców spotykały go szykany i kary. M.in. w Nowy Rok 1833 został publicznie pohańbiony i ośmieszony, gdy na łańcuchu, boso doprowadzono go i w kajdanach wystawiono w kościele w Siedliskach. Te upokorzenia zakodowały się w nim i spotęgowały nienawiść do Boguszów i do całej szlachty.

Przygotowania do powstania

W tym czasie przygotowywano nowy zryw zbrojny zmierzający do odzyskania przez Polskę niepodległości. Przygotowywania powstańcze na terenie Galicji zbiegły się z niekorzystnymi wydarzeniami na wsi. W wyniku przeludnienia wzrastała liczba małych gospodarstw i wzmagał się wyzysk chłopa przez pana. Stosunki między dworem a wsią osiągnęły stan wyjątkowego napięcia.

W tym czasie państwa zaborcze wpadły na trop przygotowań do kolejnego polskiego zrywu niepodległościowego. Na skutek aresztowań w zaborach pruskim i rosyjskim nie doszło później do jego wybuchu. W Galicji przygotowania do powstania trwały nadal. Na obszarze obwodu jasielskiego Edward Dembowski, Julian Goslar i Leon Mazurkiewicz nawiązywali kontakty z tutejszą szlachtą i oficjalistami. Dembowski przebywał w Jasielskiem w kwietniu i sierpniu 1845 r. organizując „komitety agentów” mające prowadzić działalność spiskową. W trakcie tej drugiej wizyty mianował komisarzem (agentem) rewolucyjnym na cyrkuł jasielski Feliksa Bolechowskiego, leśniczego z Przeczycy. Do organizacji demokratów polskich w Jasielskiem należało co najmniej dwustu sprzysiężonych. Jesienią 1845 r. niewielką agitację wśród miejscowego chłopstwa przeprowadzili tylko nieliczni z nich, m.in. Feliks Bolechowski, Teofil Berwiński, Kajetan Smoczyński, Fryderyk Denker, Leon Dereziński i Lucjan Kraiński. Wybuch powstania zaplanowano na sobotę 21 lutego 1846 r. W godzinach wieczornych miejscowi spiskowcy mieli uderzyć na Jasło, gdzie stacjonował garnizon wojskowy. Równolegle z tym, drugi atak miał być skierowany na Duklę.

Początkiem lutego 1846 r. Feliks Bolechowski został aresztowany przez Austriaków. Wraz z nim ujęto kilku innych współpracowników. Obowiązki komisarza rewolucyjnego w Jasielskiem przejął oficjalista z Glinika Mariampolskiego Franciszek Wolański. Austriacy też nie marnowali czasu. Rozpracowywali polski spisek i doskonale orientowali się co do możliwości i terminu wybuchu powstania. Szczególnie sprytny i perfidny był starosta tarnowski Breinl, który końcem stycznia 1846 r. sprawił, że po galicyjskich wioskach zaczęła szerzyć się pogłoska, iż cesarz i jego rząd mają już przygotowany plan zniesienia pańszczyzny, ale polska szlachta jest temu przeciwna i chce wzniecić powstanie, by wystąpić przeciwko władzom austriackim - przyjaciołom chłopów, a ich samych w dużej mierze wymordować.

16 lutego 1846 r. starosta Breinl zwołał na 18 lutego do Tarnowa zebranie wójtów i radykalnych chłopów. Za obietnicę poprawy ich sytuacji polecił im, by rozbrajali powstańców i odsyłali ich żywych lub martwych. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w nocy z 18 na 19 lutego powstańcy podjęli przyspieszony atak na Tarnów, ale zakończył się on niepowodzeniem. W tzw. „wypadkach tarnowskich” nieliczne oddziały austriackie były wspierane przez uzbrojone grupy chłopskie.

Klęska powstańców szlacheckich w Tarnowie ośmieliła chłopów do dalszych działań. Już 19 lutego 1846 r. watahy „czerniawy” rozpoczęły zbrojenie się, wystawianie wart na gościńcach, rozbrajanie zbierających się oddziałów szlacheckich, napadanie na dwory, rabowanie i mordowanie szlachty folwarcznej oraz jej oficjalistów.

Chłopska reakcja

Już od pierwszych dni rabacji na jej głównego przywódcę urósł największy spośród lokalnych wrogów szlacheckich - Jakub Szela. Rozpoczął pogromy szlacheckie i nie szukał uzasadnienia walki potrzebą samoobrony chłopów przed rzekomą rzezią ze strony „Polaków”, czyli szlachty.

Następnego dnia po powrocie z Tarnowa, z odprawy u starosty Breinla, Szela zorganizował liczną grupę chłopów, a 20 lutego w tzw. „czarny piątek” rozpoczął wyrównywanie zaszłości z rodziną Boguszów. W tym czasie, w związku z imieninami żony seniora rodu Stanisława - Apolonii, miał miejsce ich zjazd rodzinny. Krwawy szlak zemsty Szela rozpoczął w karczmie w Kamienicy Dolnej, w której jego ludzie przetrzymywali pochwyconych wcześniej na gościńcu: właściciela Siedlisk Wiktoryna Bogusza i dzierżawcę części wioski Gorzejowa Antoniego Pieszczyńskiego (Pieczyńskiego). Bogusz został pojmany, kiedy odwoził do Kamienicy Dolnej dzieci Feliksa Bogusza. Mimo błagań karczmarza Herscha Tintenfossa o darowanie im życia, obydwu więźniów brutalnie zamordowano.

Dotkliwie pobito również dziedziców Gorzejowej: Ignacego Ostoję Zabierzowskiego i Emila Pohoreckiego oraz mieszkańca Kołaczyc, podejrzanego o przynależność powstańczą - Stefana Balasę. Na polecenie przejeżdżającego tamtędy komisarza cyrkularnego Heyrowskiego odwieziono ich do dworów w Gorzejowej. Na wiele im się to nie zdało, bowiem kierując się w stronę Siedlisk, na ostateczną rozprawę z Boguszami, chłopi napadli na gorzejowskie dwory, które doszczętnie rozgrabiono i zamordowano dziedzica Feliksa Gumińskiego oraz dzierżawcę Henryka Roskosznego (Rozkosznego). Tego pierwszego, który jako sparaliżowany nie mógł wstać z łóżka, chłopi udusili przy użyciu pościeli. Tragicznie też zakończyli żywot wcześniej ranni dziedzice. Ignacy Ostoja Zabierzowski został zabity w drodze na spowiedź do kościoła w Siedliskach, a Emila Pohoreckiego w tej samej miejscowości zbuntowani chłopi stratowali końmi.

Krwawa zemsta Szeli

Jednak największa tragedia rozegrała się na dworze w Siedliskach. Kiedy dotarła tam rozsierdzona tłuszcza pod wodzą Szeli najpierw teren dworski szczelnie otoczono. Przerażony senior rodu, osiemdziesięciosześcioletni Stanisław Bogusz chciał wykupić życie członków rodziny dużą sumą pieniężną. Na próżno. Kiedy dostrzegł przed sobą sędziwego dziedzica i swojego wroga, Szela miał się wyrazić: Jak się masz Stasiu? Już mnie więcej do aresztu wsadzać ani pieniędzy za Wisłę Polakom wozić nie będziesz!. Po czym dał znak jednemu ze swoich ludzi, który uderzył w głowę staruszka zdobytym na szlachcie pałaszem. Trysnęła krew, upadł i zanim wyzionął ducha przez kilka godzin dogorywał na dziedzińcu dworu. Inna wersja okoliczności śmierci najstarszego z Boguszów mówi, że został zrzucony z poddasza na ziemię, a następnie dobity pałkami i cepami. Później zginęli: ekonom Jan Stradomski oraz mandatariusz August Adam Kalita. Ofiarą mordu padli ukrywający się na strychu Tytus Bogusz - zakłuto go widłami i schowany w piwnicy jego czternastoletni syn Włodzimierz Bogusz - zatłuczono go cepami. Obydwa dwory w Siedliskach Górnych i Dolnych zostały ogołocone. O wielkim szczęściu mógł mówić miejscowy ksiądz Jurczak, który cudem uniknął śmierci. Już z powrozem na szyi ocalał po pytaniu jednego z chłopów: kto po jego zgonie będzie odprawiał dla nich msze? Z kolei wikary, ksiądz Mazurkiewicz, przeżył tylko dlatego, że dzień wcześniej wyjechał do Tarnowa. Nie oszczędzono plebani, którą obrabowano.

Po wycięciu Boguszów w Siedliskach cała czereda ruszyła do Smarzowej. W tamtejszym dworze rodzinnej wsi Szeli zabito Nikodema Bogusza. Obrabowano też miejscową gorzelnię, gdzie zadano śmierć osiemnastoletniemu pisarzowi dworskiemu Janowi Stradomskiemu. Dzień wcześniej, 19 lutego, chłopi pojmali Stanisława Bogusza, dziedzica Rzędzianowic. Po przewiezieniu do zajętego przez „czerniawę” Pilzna (po zamordowaniu jego burmistrza Markala) okrutnie go zmaltretowano. Uśmiercony został w karczmie w Machowej.

Tylko 20 lutego 1846 r. ludzie Szeli wymordowali dwadzieścia trzy osoby. Spoczęły one później obok starego cmentarza w Siedliskach w miejscu, gdzie od 1860 r. znajduje się kaplica ufundowana przez Ludwikę z Boguszów Gorayską. Oszczędzono tylko kobiety i małe dzieci. Umieszczono je w chałupie Szeli, gdzie przebywały przez pięć dni. Z tego miejsca Apolonia Boguszowa wysyłała do cyrkułu pisma z prośbą o uwolnienie i pomoc. O ile głuchy na nie pozostał starosta tarnowski Breinl, to dzięki zaangażowaniu się w sprawę dziedzica Moderówki Aleksandra Gorayskiego, starosta jasielski Przybylski udzielił zgody na wysłanie oddziału wojska, który uwolnił aresztowanych.

20 lutego na pograniczu obwodów jasielskiego i tarnowskiego chłopi zaatakowali także inne dwory, m.in. w Błażkowej i Jodłowej. W tej pierwszej miejscowości ujęli kilku członków organizacji spiskowej, w tym właściciela wsi Bochniewicza z synami i aktuariusza oraz agitatora powstańczego Kajetana Smoczyńskiego. Więziono ich do następnego dnia, po czym odstawiono do jasielskiego cyrkułu. Właściciel Jodłowej, Lucjan Kraiński, powstaniec listopadowy i spiskowiec przygotowywanego zrywu niepodległościowego uniknął śmierci z rąk chłopskich tylko dlatego, że wraz z żoną w przebraniu wieśniaków uciekli do Jasła. Takiego szczęścia nie miał jodłowski leśniczy Franciszek Mersk. Został pojmany wraz z synem i w drodze do Tarnowa zakatowano ich w karczmie w Zalasowej.

21 lutego Szela na czele bandy dotarł do Brzostku. Przerażona okoliczna szlachta oraz kobiety i dzieci z miasteczka znaleźli schronienie w kościele. Kiedy na żądanie przywódcy rabacji nie wydano „powstańców”, doszło do walki. Siłom mieszczańskim, wspartym kilkunastoma żołnierzami, uzbrojonym w broń palną, udało się odeprzeć chłopów. Przez kilka nocy Brzostku przed ponownym atakiem pilnowały uzbrojone straże. Po raz kolejny w miasteczku pojawiły się hordy „czerniawy” 1 marca i za zgodą burmistrza mogły sprawdzić, że nie ma w nim spiskowców. W międzyczasie wszyscy ukrywający się dotarli do Jasła, gdzie znaleźli bezpieczne schronienie. W celu zapewnienia im ochrony w drodze starosta jasielski Przybylski wysłał niewielki oddział wojska. Obawiając się jednak, że uczestnicy rabacji mogą skierować się przeciwko niemu i zaatakować Jasło, 24 lutego polecił wszystkim, którzy schronili się w mieście, aby je opuścili.

21 lutego chłopi skierowali się na dwór w Gogołowie. Jego właścicielem był Fryderyk Denker, który z synem Erazmem działał w terenie, zachęcając do włączenia się do powstania narodowego. Ze względu na fakt, że w młodości był wachmistrzem, miał objąć funkcję dowódcy jednego z oddziałów mającego działać w rejonie Jasła. Niestety, kiedy jego dwór otoczyli ludzie, którymi dowodził syn Jakuba Szeli, Stanisław, obaj Denkerowie nie mieli szans na ujście z życiem. Wraz z przebywającym u nich właścicielem folwarku w Różance Aleksandrem Zdzieńskim zginęli od ciosów zadanych widłami, siekierami i cepami. W podobny sposób pożegnał się ze światem żywych drugi z właścicieli wioski, zamordowany w swoim dworze, Franciszek Pierzchała.

Charakterystyczne było to, że o ile inni przywódcy chłopscy, najczęściej odstawiali pojmanych „Polaków” do cyrkułu, to Jakub Szela nie dostarczył ani jednego żywego lub zabitego powstańca. Nie oczekiwał nagród, tylko konsekwentnie realizował swój prywatny plan zemsty na szlachcie. Nie postępował zgodnie z zaleceniami Breinla i jego urzędników, z instrukcjami zaborców, nie kazał swoim ludziom, by rewidowali pojmanych podejrzanych o przynależność powstańczą. Szedł własną drogą i realizował osobiste cele. Tak o nim wyraził się jeden z tutejszych urzędników, justycjariusz Strzelbicki:

- Szela od 20 lutego [...] jest jedynym sędzią i władcą okolicznym, ulega mu więcej jak 15 wsi wokoło [...]. Wszystkich poddanych cyrkułu podburza Szela przeciw odrabianiu pańszczyzny; za dowód posłużyć może, iż oddalone gminy Warzyce, Bierówka, Niepla i Chrząstonka (Chrząstówka - W.H.) pańszczyzny nie odrabiają, czego odmówiły Nawsie, Wola i Opacionka, gdyż Szela pod karą 25 kijów zakazał odrabiania.

Szela rozpoczął pertraktacje z Austriakami na temat zniesienia pańszczyzny. M.in. 18 marca wicegubernator Galicji hr. Leopold Lażansky uzyskał od niego obietnicę na jednorazowe dokonanie przez chłopów siewów wiosennych. Jednak kiedy jako pełnomocnik wystąpił do Gubernium we Lwowie z memoriałem o radykalne obniżenie pańszczyzny do jednego dnia w roku z morgi i zamianę renty na czynsz, wzbudził zaniepokojenie zaborców. Urzędnicy austriaccy, którzy całą rabację zainspirowali, stwierdzili, że należy zdecydowanie ją przerwać.

Represje wobec chłopów

Władze Austrii na czele z kanclerzem Klemensem von Metternichem, szczycącym się w Europie, że chłopi galicyjscy są tak wierni cesarzowi, nie odważyły się pójść z nimi na kompromis. Widząc, że na całym pasie Galicji Zachodniej od Wadowic aż za Sanok chłopstwo przestało odrabiać pańszczyznę oraz dochodzi do wypadków samodzielnego dzielenia gruntów dworskich przez wieś, zdecydowały o przymuszeniu jej siłą do dotychczasowych obowiązków. Wszystko to bowiem godziło w fundament feudalno-absolutystycznego systemu państwa austriackiego. Władze uważały też, że choćby jedno poważniejsze ustępstwo tylko ośmieli chłopów do kolejnych roszczeń i może przyczynić się do podobnych żądań w innych prowincjach imperium. Owszem, patent w imieniu cesarza Ferdynanda wydany 13 kwietnia 1846 r. przyznawał kilka ulg, ale były one niewielkie. M.in. znoszono chłopom obowiązek dalekich podwodów i tzw. „dni pomocnych”, gwarantowano im prawo do skargi na dziedzica oraz obiecywano osłonę przed nadużyciami z jego strony.

Chłopi, na czele z Szelą, byli tymi decyzjami rozczarowani. Mimo nalegań ze strony lokalnych urzędników nadal odmawiali odrabiania pańszczyzny. W tej sytuacji władze austriackie, by przywrócić porządek, zdecydowały się w stosunku do chłopów użyć siły. W połowie kwietnia 1846 r. na terenie Galicji zgromadzono ponad pięćdziesiąt pięć tysięcy żołnierzy. Ich oddziały w ramach tzw. „ruchomych kolumn” przechodziły przez wioski i przekazywały rozkaz, by chłopi podjęli pracę pańszczyźnianą. Gdy lud nadal się opierał, wojsko stosowało chłostę.

Najostrzejsze represje zastosowano wobec chłopów w Jasielskiem i Sanockiem. W miejsce starosty jasielskiego Przybylskiego przyszedł Reiss, który nakazał wsie otaczać wojskiem, a potem rządca wzywał do powrotu do pracy. Spośród mieszkańców wioski wybierano od kilkunastu do kilkudziesięciu mężczyzn i karano ich chłostą. W okresie sześciu tygodni na terenie cyrkułu jasielskiego spacyfikowano około 170 wiosek. Do końca maja 1846 r. opór chłopski został prawie całkowicie złamany.

W tym czasie Jakub Szela znajdował się w rękach Austriaków, 20 kwietnia został wezwany przez starostę Breinla do Tarnowa. Zatrzymano go pod nadzorem policji. Zdecydował się zrezygnować z oporu i udziału w dalszej walce i podporządkował się władzom. W internowaniu w koszarach tarnowskich pozostał przez prawie dwa lata. W lutym 1848 r. decyzją cesarza przesiedlono go na Bukowinę. W miejscowości Sołka otrzymał na własność gospodarstwo. Do końca życia (zmarł między 1862 r. a 1866 r.) przebywał pod nadzorem policyjnym. Jak więc widać, przywódca rabacji praktycznie zupełnie zniknął ze sceny politycznej. Po upływie kilkunastu lat nikt nawet nie zauważył jego śmierci.

Doceniono za to jego austriackich pryncypałów, tych, którzy zainspirowali Szelę i innych przywódców chłopskich, później ich wspierali, a w pewnym momencie stwierdzili, że przysłowiowy „murzyn” zrobił swoje i może odejść. Ich plan się powiódł, gdyż próba narodowego, antyaustriackiego powstania w Galicji zakończyła się fiaskiem. Podburzeni przez władze austriackie chłopi wystąpili nie przeciwko zaborcy, lecz przeciw polskiej szlachcie. Politycy austriaccy głosili, że oficjalnie oddziały chłopskie stanowiły w 1846 r. austriackie pospolite ruszenie, które wspomagało czynną armię. Ojcowie tego planu w białych rękawiczkach rozegrali swoją partię szachów, w której białymi i czarnymi figurami byli Polacy. Główni reżyserzy tej gry: starosta tarnowski Joseph Breinl von Wallerstern, prezydent gubernium lwowskiego Franz Krieg von Hochfelden i jego zastępca Leopold Lażansky otrzymali od cesarza Ordery Leopolda. Breinla awansowano przeniesieniem do Brna. Rząd austriacki umył ręce i wyparł się jakiegokolwiek udziału w wydarzeniach 1846 r. Jego oficjalna propaganda, oburzonej na wszystko co się działo w Galicji europejskiej opinii publicznej, tłumaczyła, że wierni cesarzowi chłopi odstawiali do więzień tylko buntowników, a jeżeli już kogoś poturbowali, to jedynie dlatego, że stawiał opór. Zamykając wątek rabacji w 1848 r. władze ogłosiły amnestię dla wszystkich jej uczestników.

Bilans rabacji

W trakcie wydarzeń z lutego i marca 1846 r. wiele rodzin chłopskich stanęło jednak po stronie ofiar, dając lokalnej szlachcie i służbie dworskiej schronienie i umożliwiając ucieczkę. Uratowani w ten sposób zachowali to we wdzięcznej pamięci. Co ciekawe, część chłopstwa, która splamiła się mordami, targaniem się na księży, grabieniem dworów i plebani, a nawet profanowaniem kościołów, z czasem została otoczona wzgardą środowiska. Przykładem na to może być rodzina Szeli, która nigdy później nie piastowała żadnych lokalnych godności i funkcji. Jak mówi ludowa tradycja, wielu „rezunów” za ich grzechy dosięgła ręka Bożej sprawiedliwości. I tak jednemu piorun spalił chałupę, innego dopadł paraliż, kolejnych doświadczyły rozmaite choroby, plagi i przekleństwa.

Bilans krwawych wydarzeń przeraził nie tylko szlachtę, przerósł nawet oczekiwania władz austriackich. Ogółem w sześciu obwodach Galicji pogromowi uległo od 470 do 500 dworów i zginęło zdecydowanie ponad tysiąc osób. Niektóre źródła szacują, że ofiar tych było blisko dwa tysiące. Wśród nich znalazło się ponad dwustu właścicieli dóbr i dzierżawców. Resztę, w zdecydowanej większości, stanowili oficjaliści dworscy. Części ofiar, ze względu na stan zmasakrowania ciała, nie udało się zidentyfikować i ustalić ich tożsamości. Z rąk chłopskich najwięcej osób zginęło w obwodzie tarnowskim, około trzy czwarte wszystkich zamordowanych z 90 proc. dworów. W obwodzie jasielskim było ich o wiele mniej, z 36 proc. dworów, ale centrum rzezi i oporu stanowiło właśnie pogranicze tych obwodów, po obu brzegach Wisłoki, w pasie od Pilzna do Brzostku.

Krwawe wystąpienia chłopskie przyczyniły się do stłumienia przez wojska austriackie powstania krakowskiego. Tragicznie zakończyło się wieloletnie utrzymywanie polskich chłopów w ciemnocie i nędzy. Nie tylko ze swojej winy nie rozumieli oni pojęć „patriotyzm”, „naród”, „ojczyzna”, nie orientowali się w sytuacji i wydarzeniach, a w końcu stali się narzędziem destrukcji w rękach zaborcy. W efekcie doszło do tego, że w bratobójczej walce Polak stanął przeciwko Polakowi. Demokratyczni działacze ruchu narodowego i patrioci polscy przeżyli wstrząs. To co się wydarzyło załamało ich romantyczną wiarę w nasz lud i łatwość jego pozyskania. Rzeź galicyjska wykopała prawdziwą przepaść pomiędzy polską szlachtą a polskim chłopstwem. Sprawiła, że na długie lata te dwie grupy społeczne odwracały się do siebie plecami. Jedyną jasną stroną tych smutnych i ponurych wydarzeń było wykazanie, że koniecznością stało się przeprowadzenie szybkiej reformy uwłaszczeniowej. Galicyjskie powstanie zadało druzgocący cios systemowi feudalnemu. Przykład tutejszych chłopów okazał się później zaraźliwy w wielu zakątkach Europy, zwłaszcza w ramach Wiosny Ludów.

Wiesław Hap


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
rwkitnh 04.03.2024 07:17
wtedy chłopi zagrali dla austriaków, a dziś na traktorach grają dla ruskich

123 17.07.2023 21:11
Komentarz usunięty

Reklama
News will be here
Reklama