Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 21:20
Reklama

„Antku, myśli nasze zawsze przy Tobie” - por. Antoni Wiśniewski

„Antku, myśli nasze zawsze przy Tobie” - por. Antoni Wiśniewski
    “Gadzinowy”, wydawany za zgodą okupacyjnych władz niemieckich, dziennik “Goniec Krakowski” w numerze 171 z 25 lipca 1943 roku opublikował kolejną listę polskich oficerów zamordowanych trzy lata wcześniej w Katyniu. Pod numerem 3386 znajduje się nazwisko porucznika Antoniego Zdzisława Wiśniewskiego z adnotacją, że przy jego zwłokach znaleziono legitymację oficerską Ministerstwa Spraw Wojskowych, legitymację Ligi Morskiej i Kolonialnej, list i dwie karty pocztowe.

    W  próbie odtworzenia losów mieszkańców obecnego Podkarpacia zamordowanych w Katyniu ogromną trudność sprawia upływ czasu, brak naocznych świadków tamtych wydarzeń, niewielka ilość zachowanych pamiątek. Wyjątkowy jest tu więc przypadek porucznika (pośmiertnie mianowanego do stopnia kapitana) Antoniego Wiśniewskiego. Duża w tym zasługa członków Stowarzyszenia Miłośników Dębowca, które skrupulatnie zbiera informacje i dokumenty dotyczące nieżyjących już mieszkańców tej podjasielskiej miejscowości.

Zapalony artysta, doskonały żołnierz

     Dzięki zachowanym materiałom i wspomnieniom mamy niemal pełną wiedzę na temat losów Antoniego Wiśniewskiego. Urodził się w Dębowcu 5 lipca 1911 roku. Jego rodzice: Aleksander i Józefa byli nauczycielami, ojciec przez wiele lat kierował miejscową szkołą, w czasie II wojny światowej był zaangażowany w działalność konspiracją, brał udział w tajnym nauczaniu i organizowaniu szlaków przerzutowych na Węgry.  Młody Antoni skończył szkołę powszechną w Dębowcu, w 1929 roku – z wyróżnieniem – gimnazjum w Jaśle. Był bardzo utalentowany artystycznie, dużo rysował i malował. Myślał o studiach w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ostatecznie jednak wybrał karierę wojskową. W 1933 roku ukończył Szkołę Podchorążych w Toruniu, awansowany na podporucznika został skierowany do 3 Pułku Artylerii Lekkiej Legionowej w Zamościu.

    Z zachowanych dokumentów i  wspomnień wynika, że Antoni Wiśniewski uważany był za bardzo zdolnego i utalentowanego oficera mająceg o ogromną wiedzę. Znana była jego konna pasja. Uchodził za doskonałego jeźdźca, na zawodach konnych zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia. O tym, że był bardzo ceniony przez zwierzchników świadczy fakt, że szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej. Szybko otrzymuje nominację na porucznika i dowódcę baterii. W 1937 roku zostaje przeniesiony do nowo powstałej Mazowieckiej Szkoły Podchorążych Rezerwy w Zambrowie, gdzie jest wykładowcą i instruktorem jazdy konnej. W sierpniu 1939 roku – w przededniu wybuchu wojny – ożenił się we Lwowie z Krystyną Zwierzniak.

    W ostatnich dniach przed wojną Antoniego odwiedził w Zambrowie jego brat Jerzy, ostatni żyjący z najbliższej rodziny porucznika..

    - Spędzony tam czas to niezapomniane, wspaniałe wspomnienia. Jeździłem dużo konno, ćwicząc pod okiem mojego brata prawidłową jazdę. Z żalem wyjeżdżałem z Zambrowa. Brat odprowadził mnie na dworzec. To było nasze ostatnie spotkanie, nasze ostatnie pożegnanie – pisze brat Antoniego w swej relacji przekazanej Stowarzyszeniu Miłośników Dębowca.

Został z żołnierzami

  Końcem sierpnia 1939 roku szkoła podchorążych została przeniesiona do Włodzimierza Wołyńskiego. Antoniego przydzielono do Ośrodka Zapasowego Artylerii Lekkiej nr. 2. Jego jednostka brała udział w walkach z Niemcami. Sowieci zajęli Włodzimierz Wołyński w nocy z 18/19 września.Jednostka porucznika Wiśniewskiego nie zdążyła przebić się na południe ku granicy. Wraz z wieloma innymi żołnierzami dostał się do niewoli wraz z całą obsadą podchorążówki.. Przebywał w obozie w Kozielsku. Jego nazwisko znalazło się na liście wywozowej 035/3 z 14 lub 15 kwietnia 1940 roku. 19 kwietnia znalazł się w transporcie do Katynia…

    Porucznik Wiśniewski mógł być pierwowzorem głównego bohatera filmu “Katyń” Andrzeja Wajdy, w którego przejmująco wcielił się Artur Żmijewski. Według relacji nieżyjącej już żony, Antoni miał możliwość przebrania się w cywilne ubrania i ucieczki z niezbyt strzeżonego obozu przejściowego. Nie skorzystał z tej szansy, mówiąc, że jego obowiązkiem jest pozostać do końca ze swymi żołnierzami. Prawdopodobnie każdy łudził się, że Rosjanie będą przestrzegać konwencji międzynarodowych dotyczących traktowania jeńców.

"Brak nam tylko Ciebie”

    Przy zamordowanym poruczniku znaleziono dwie kartki papieru z nazwiskami i adresami, najprawdopodobniej kolegów z niewoli. Kilku z nich udało się zidentyfikować jako ofiary mordów w Katyniu i Charkowie. Wśród zachowanych dokumentów i legitymacji szczególne wrażenie sprawia pieczołowicie przez niego przetrzymywana korespondencja z najbliższymi, niestety miejscami nieczytelna. Na niemieckiej karcie pocztowej nadanej w Jaśle i ostemplowanej pieczątką poczty w Moskwie z datą  31 stycznia 1940 roku można odczytać pojedyncze słowa: - Wszyscy jesteśmy zdrowi, brak nam tylko Ciebie (…) Staś wrócił”. Na drugiej kartce, bardzo zniszczonej kartce wysłanej mniej więcej w tym samym czasie najbliżsi pocieszają Antoniego: “myśli nasze zawsze przy Tobie. Nadzieja, że nie zawiodą. Bądź dobrej myśli.

    Przy zwłokach znaleziono również list wysłany przez żonę Antoniego z Zamościa 27 grudnia 1940 roku. Na kopercie dopisana jest ołówkiem data 22 luty 1940. Prawdopodobnie w tym dniu list trafił do adresata: - Kochany Antku. Strasznie się ucieszyłam Twoim listem bo do tej pory właściwie nic nie wiedziałam. (…) Święta były bardzo smutne, ale nauczyłam się nie roztkliwiać”. Dalej informacje zawarte w liście dotyczą spraw rodzinnych, losu bliskich i znajomych: Miłka jest z rodziną w Rumunii, Wiśka, Tomcio Malinka i Jerzyk w domu, Stasio bezpieczny we Lwowie, Ojciec pracuje, Władzio jest w niewoli niemieckiej…

    - Na razie nam źle nie jest. Brakuje nam tylko Ciebie – pisze tęskniąca Krystyna do męża w liście znalezionym przy nim w masowej mogile w Katyniu. Jedynym liście od żony, który dotarł do porucznika Antoniego Wiśniewskiego przed wywozem z Kozielska na śmierć w podsmoleńskim lesie…


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama