Lwowski dziennik informował dalej, że Frankiewicz trafiony trzema kulami został odwieziony do szpitala powszechnego w Rzeszowie, gdzie dokonano udanej operacji.. Według gazety tłem zbrodni były niesnaski rodzinne, miały być związane ze sposobem traktowania przez postrzelonego swojej żony, a córki strzelającego. Tekst w "Chwili" zajawiony krzykliwym tytułem na 1. stronie był bardzo lakoniczny, jak się okazało również nieco przekłamany. Lwowska gazeta pomyliła m.in. nazwisko niedoszłego zabójcy. Więcej informacji na ten temat można było znaleźć rok później, gdy sprawa trafiła do sądu, w lokalnym tygodniku "Ziemia Rzeszowska".
– We środę, 9 listopada, w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie odbył się epilog jednej z najbardziej sensacyjnych spraw ostatnich lat, która odbiła się echem nie tylko w mieście, ale i w całym kraju. Na ławie oskarżonych zasiadł znany i powszechnie poważany radca leśnictwa, Adolf Dobiasz, oskarżony o usiłowanie zabójstwa swojego zięcia, Romana Frankiewicza, inspektora województwa lubelskiego - informowała w w wydaniu z 11 listopada 1932 roku "Ziemia Rzeszowska" ujawniając szersze tło dramatu.
Jak donosił tgodnik, Roman Frankiewicz ożenił się w 1920 roku z córką Adolfa Dobiasza, Zofią. Małżeństwo doczekało się córki, również Zofii, jednak trzy miesiące po narodzinach dziecka matka zmarła. Na łożu śmierci prosiła siostrę Marię o zaopiekowanie się dziewczynką. Dziecko trfiło pod opiekę siostry matki i dziadków, ojciec miał się nią prawie nie zajmować.
Konflikt między ojcem a szwagierką i teściami zaczął narastał, gdy Frankiewicz znalazł się w problemach finansowych. Chcąc zaciągnąć pożyczkę pod majątek córki – połowę kamienicy otrzymanej od Dobiasza – potrzebował zgody sądu. Sąd odmówił zezwolenia, głównie z powodu interwencji Dobiasza, który nie chciał dopuścić do obciążenia majątku dziecka. Ojciec oświadczył wówczas, że zabierze dziecko do siebie.
25 października 1931 roku rano doszło do spotkania zięcia i teścia w restauracji dworcowej. W trakcie rozmowy Frankiewicz zażądał 10 000 złotych „albo dziecko”. Poruszony brutalnością żądań i zagrożeniem dobra wnuczki, Dobiasz wyciągnął rewolwer i oddał pięć strzałów w kierunku zięcia, mówiąc: „Masz pieniądze”. Frankiewicz został ranny, udało się jednak go odratować. Dobiasz oddał się w ręce policji.
Obrońcą oskarżonego był znany rzeszowski adwokat Józef Liwo Podczas procesu, który przyciągnął uwagę opinii publicznej, mecenas Liwo w obronie Dobiasza podkreślał wyjątkowo dramatyczne okoliczności całej sprawy. Sąd, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności rodzinne i motyw działania oskarżonego, skazał Adolfa Dobiasza na 6 miesięcy więzienia. Kara została następnie darowana na mocy ustawy o amnestii.
Napisz komentarz
Komentarze