Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 19:15
Reklama

Wigilie przed egzekucją - Kozielsk i Auschwitz

- Którego dzisiaj? Styczeń. Ale którego? Cisza. Nikt nie wiedział. W każdym razie już jest po Bożym Narodzeniu. Kiedy ono było? Gdzie je spędziliśmy? Szliśmy kilka dni do Chołmogorki i tam musieliśmy je spędzić. Bóg się rodził, gdy “wysoki” wypuścił z ręki kość, którą obgryzał i obsunął się na ziemię, gdy siedzący przy piecu starzec nie miał siły zjeść ostatniej kromki chleba, gdy anonimowi kołchoźnicy konali na deskach pod Murmańskiem. Bóg zapomniał o tych ludziach w tysiącach wagonów, na setkach stacji, w noc Swojego narodzenia. Ale Chrystus rodził się daleko, daleko na południu. Tu urodzić się nie chciał, a gdyby nawet się tu urodził, zginąłby, jak te dzieci, które pomarły w czasie podróży… Trzej królowie siedzieliby na Łubiance.
Wigilie przed egzekucją - Kozielsk i Auschwitz

     Ten przejmujący opis losu zesłańców, pióra Romualda Aernika, deportowanych w z Kresów w głąb Rosji, aż nad wyraz dobitnie pokazuje tragizm tamtych dni. Pierwsza wigilia, pierwsze święta w niewoli, na nieludzkiej ziemi. Dla wielu – jak się później okaże. Święta w obozach jenieckich, transportach nieustannie kursujących na Wschód, w tysiącach gułagów rozsianych po bezkresnych terenach Związku Radzieckiego.

Pamiętnik znaleziony w katyńskiej mogile

   Wigilia 1939. Ostaszków, Starobielsk, Kozielsk. Kilkanaście tysięcy oficerów, podoficerów, leśników, duchownych, policjantów, wszelkie maści “wrogów ludu” jeszcze kilka miesięcy temu cieszyło się wolnością. Mimo nadciągającej burzy wojennej cieszyli się bliskością swych rodzin. Wrzesień przekreślił wszystko. Gorycz porażki, kapitulacja przed wkraczającą na Kresy Armią Czerwoną, obozowe druty. Strach o najbliższych, niepewność jutra. Czy dany jest nam powrót do domu? Jeśli tak, to kiedy?

   Z notatników wydobytych z masowych grobów w Katyniu wyłania się posępny obraz tamtej mrocznej wigilii. Nieznany autor pamiętnika znalezionego w mogile pisze:

    - Wczoraj byliśmy wszyscy fotografowani. Wracając przez las zbieraliśmy gałązki, by zrobić choinkę. Sporządził ją major Podolski. Dziś wigilia, opłatek zrobiony przez kolegów, stół nakryty prześcieradłem – choinka malutka ubrana piernikami i papierosami. Pokój mój – 40 kolegów – dzielimy się opłatkiem i wśród szlochów i łez z całą duszą i sercem rwie się każdy z nas do najdroższych.

   Nieznany autor wspomina o skromnej, składkowej kolacji wigilijnej: chleb, śledź i herbata. Trudno jednak cokolwiek przełknąć. Ze ściśniętym sercem myślami wysyłane pozdrowienia dla Stefy i Hanki (żony i córki?), gorąca modlitwa. Koło północy rzewny i tęskny, dyskretny chór kolęd.

    Zamordowany w Katyniu podporucznik Dobiesław Jakubowicz w swym notatniku opisywał wigilię, którą spędzał w jednej salce z czternastoma innymi oficerami. Prycza i stół nakryte prześcieradłem. Maleńka choinka, opłatek własnej roboty i siano. Krótkie wystąpienie najstarszego stopniem i wigilijna kolacja, jak na obozowe warunki niezwykle wystawna: kanapki, naparstek wódki, chleb ze śledziem, kartofelszot, herbata, ryba smażona, kasza z kisielem, jabłka. Wreszcie wspólne śpiewanie kolęd. Każdy myślami w okupowanym przez dwóch najeźdźców kraju.

“Aby nasze życie układało się później jeszcze lepiej”

   - Cały czas myślałem o Tobie kochanie i Bożence i życzę Ci Marysieńko wszystkiego najlepszego i spotkania ze mną oraz aby nasze życie układało się później jeszcze lepiej i pogodniej – również i Bożence, by zdrowa była i wyrosła nam na pociechę. Myślę, że Ty również kochanie wiesz, że tu jestem, myślałaś o mnie. Przykro mi bardzo, że muszę tutaj spędzać wilię, a nie z Tobą Marysieńko – pisał w wigilijną noc z myślą o ukochanych Dobiesław Jakubowicz. Nie mógł przewidzieć, że tego “później” nigdy nie będzie, że nigdy więcej nie zobaczy najbliższych, że ta smutna wigilia jest ostatnią w jego życiu…

   Ksiądz Zdzisław Peszkowski, jeden z nielicznych ocalałych jeńców z sowieckich obozów, późniejszy kapelan Rodzin Katyńskich pisze w swej książce “Wspomnienia jeńca z Kozielska” o niezwykle bolesnym oczekiwaniu na Boże narodzenie, z dala od domu, gdzieś w bezkresnych lasach Białorusi. Z każdym dniem zbliżającym do świąt nastrój był trudniejszy do wytrzymania, zarówno dla jeńców jak i władz obozowych, które utrudniały lub wręcz zabraniały organizowania jakichkolwiek uroczystości o charakterze religijnym czy patriotycznym. Msze odbywały się w tajemnicy, spowiedź szeptem na spacerze lub na pryczach w pozycji leżącej.

24 katyńskich męczenników

   Ksiądz Peszkowski opisuje, że specjalnie na wigilię udało się załatwić mąkę na opłatki. Wyglądem i smakiem przypominały bardziej macę, ale tradycji stało się zadość. Każdy w sektorze, gdzie mieszkał duchowny otrzymał nawet malutki podarek. Przed dzieleniem się opłatkiem wysłano na zewnątrz najmłodszego, aby patrzył, czy świeci już pierwsza gwiazda. Każdy z uczestników wigilii przeczytał po fragmencie pisma świętego odpisanego z mszalika pewnego majora.

   - Śpiewanie kolęd jakoś nie szło. Wziąłem na siebie mycie naszych naczyń pod warunkiem, że każdy opowie swoje ostatnie Boże Narodzenie, pomarzy jak chce przeżyć następne. Po dwóch godzinach wszyscy chcieli być ze swoimi myślami, można było to uczynić tylko na swojej pryczy – wspominał ksiądz Peszkowski. Przed północą przyszli “bojcy” i politrucy. Kręcili głowami na widok ustawionych na środku pokoju świerkowych gałązek i białego płótna, na którym leżał opłatek i szopka wykonana przez tęskniącego za rodzinnymi stronami porucznika, górala z Doliny Roztoki. Obyło się jednak bez represji.

   W wigilię, akurat z obozów w Starobielsku, Ostaszkowie i Kozielsku wywieziono około dwustu duchownych. Większość z nich najprawdopodobniej zamordowano w różnych więzieniach, m.in. na Łubiance, w osławionej siedzibie NKWD. W marcu do obozów z powrotem trafiła jedynie garstka z nich. Niedługo później znaleźli się w transportach na miejsca kaźni. Na listach zbrodni katyńskich figuruje 30 nazwisk duchownych różnych wyznań: księży katolickich, pastorów, popów i rabinów. W 2009 roku. Rodziny Katyńskie wystąpiły z wnioskiem o wszczęcie beatyfikacyjne 24 rzymsko-katolickich duchownych, zidentyfikowanych w masowych grobach w Katyniu, podcharkowskich Pietichatkach i Miednoje. 

Auschwitz. Wigilia w „Bloku Śmierci” 1944

    Niezapomnianym dniem dla więźniów w bloku nr 11, „Bloku Śmierci” w Auschwitz była wigilia Bożego Narodzenia w 1944 roku.  Esesmani zgodzili się, aby w ten wigilijny wieczór wyszły na korytarz wszystkie więźniarki i więźniowie, którzy przebywali także na parterze tego bloku w salach za kratą. Na środku korytarza ustawiono choinkę. Na schodach prowadzących z parteru do podziemi, gdzie znajdował się areszt obozowy stali więźniowie, którym pozwolono także wyjść z jego cel. Kilka więźniarek ubrało się w nocne koszule, mające imitować anielskie szaty. Śpiewano wspólnie kolędy, najpierw po niemiecku, a później po polsku.
     Potem rozpoczęły się deklamacje, do których teksty ułożyła dr Jadwiga Makowska, nauczycielka przedmiotów humanistycznych z I Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Prusa w Sosnowcu, którą w kilkanaście dni później skazano podczas ostatniego posiedzenia „sadu doraźnego” na śmierć 5 stycznia 1945 r. i rozstrzelano w dniu następnym w krematorium nr V w KL Auschwitz II-Birkenau.
    Fragment tych deklamacji tak zapamiętała była więźniarka Róża Dryjańska:
    - Nie wiem, czy wiecie, że istnieje Auschwitz na świecie, nie jest on tak straszny, jak go malują, bo w nim ludzie jak w raju się czują, że się niczym nie martwimy, bo nie wiemy, czy nas wyprowadzą własne nogi, czy też kominem wezwą nas Bogi. A jak się dowiedziałam, to szybko do Auschwitz przyjechałam (…).
    Następnie ktoś zaczął czytać wcześniej napisany wiersz o treści bardzo patriotycznej, w którym były karykaturalne określenia hitlerowskiego systemu. Wśród więźniów znajdował się lekarz Ukrainiec, banderowiec, Wasyl Stroncićkyj, który znał dobrze język polski i zameldował o treści tej deklamacji esesmanowi Bruno Schlagemu. Natychmiast rozpędzono wszystkich do cel, a następnie ustalono nazwisko więźnia, czytającego wiersz i jego dwóch współautorów. Wszyscy trzej zostali bestialsko pobici.

 Adam Cyra, Szymon Jakubowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama