Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 19 marca 2024 07:33
Reklama

Władysław Kojder - ludowiec niezłomny

Władysław Kojder - ludowiec niezłomny

17 września 1945 roku grupa uzbrojonych mężczyzn porwała z rodzinnego domu w podprzeworskiej Grzęsce i zamordowała Władysława Kojdra, jednego z liderów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ten głośny mord polityczny do dzisiaj nie został wyjaśniony, zaś sprawcy nie ukarani.

Władysław Kojder był się jedną z wielu skrytobójczych ofiar okresu powojennego. Jego zabójstwo stało się głośne i symboliczne, gdyż należał do ścisłego kierownictwa opozycyjnego wobec nowych władz PSL, był przedwojennym radykalnym aktywistą ludowym oraz jednym z przywódców konspiracji antyhitlerowskiej na terenie ziemi przeworskiej.

Ludowiec z krwi i kości

Władysław Kojder urodził się w Grzęsce - cztery kilometry od Przeworska - w średniozamożnej, jak na ówczesne warunki, wielodzietnej rodzinie chłopskiej, 14 kwietnia 1902 roku. Był najmłodszy z siedmiorga rodzeństwa. Jego rodzice Tomasz i Anna gospodarzyli na 7 morgach ziemi. Ojciec, mający ukończoną tylko szkołę powszechną, zaliczany był do jednych z najświatlejszych, okolicznych mieszkańców. Aktywnie udzielał się w ruchu ludowym, przez czternaście lat - od 1906 do 1920 roku - był wójtem gminy. Współorganizował miejscową bibliotekę Towarzystwa Szkół Ludowych, tworzył paramilitarne Drużyny Bartoszowe, był współinicjatorem lokalnych obchodów 500-lecia bitwy grunwaldzkiej i budowniczym miejscowej szkoły. Atmosfera rodzinnego domu miała ogromny wpływ na późniejsze życie Władysława.

- … Do lat prawie dwudziestu nie wychodziłem poza dom. Sporo czytałem, po prostu wszystko. Rzeczy wartościowe i bezużyteczne, nie mając wskazówek i sam nie umiejąc odróżnić i zrobić wyraźnej granicy między złem a dobrem, Czytanie też wszystkiego co wpadło pod rękę – czytanie, które można nazwać zachłannem, stało się oknem, przez które wyglądałem na szeroki świat - przez życie ludzi i to co było poza domem - pisał w listach do Aurelii, swej przyszłej żony, na przełomie 1932 i 33 roku.

Młody Władysław najpierw chodził do szkoły powszechnej w rodzinnej Grzęsce, później do szkoły rolniczej w Pilźnie. Śladami ojca szybko zaczął udzielać w ruchu ludowym. Prawdopodobnie w kwietniu 1920 roku (wg innej relacji w 1923) Kojder współzakładał tutejsze koło Małopolskiego Związku Młodzieży przy Małopolskim Towarzystwie Rolniczym, później przekształcone w koło Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Z ZMW związał się na długie lata, przechodząc kolejne szczeble organizacyjnej kariery, aż do funkcji prezesa Zarządu Wojewódzkiego „Wici” we Lwowie w okresie tuż przed wybuchem II wojny światowej.

Od młodych lat Kojder udziela się publicystycznie. Pisuje do wielu tytułów ludowej prasy: „Wieści”, „Znicza”, „Młodej Myśli Ludowej”, „Czasopisma Spółdzielni Rolniczych”. Prowadzi pamiętnik. Jest bardzo aktywny w ruchu spółdzielczym i samokształceniowym, współorganizuje m.in. Okręgową Spółdzielnię Mleczarską, kółka rolnicze, Związek Plantatorów, „Społem”. Podobnie jak ojciec docenia rolę oświaty, ściśle współpracujące z powstałym w nieodległej Gaci słynnym Uniwersytetem Ludowym.

W latach 30. sytuacja na wsi jest bardzo ciężka, kryzys gospodarczy bardzo mocno uderza w warstwy chłopskie. Ludowcy odpowiadają strajkami i protestami w których czynnie bierze udział Kojder. Przemawia na wiecach, prowadzi zbuntowanych chłopów na Przeworsk. Sanacyjna władza odpowiada represjami, leje się krew, wielu działaczy trafia do więzień. Aresztowany zostaje też Kojder przetrzymywany w osławionym lwowskim więzieniu na Brygidkach. Jeden z uczestników tamtych wydarzeń Adam Nosek wspominał:

Kojder wygłaszał referaty, miał bardzo interesujące i mocne przemówienia. W jego słowach było zawsze coś bardzo przekonującego, co brało chłopów, mobilizowało ich i zachęcało do działania dla dobra wsi, dla szerzenia w niej oświaty i kultury, czuło się, że ma on na celu dobro ogólno-narodowe. Był on zresztą nieprzeciętnym mówcą, a przemawiał językiem prostym, zrozumiałym dla każdego. W jego wystąpieniach nie było demagogii, ani też utopijnych programów, dawał zawsze konkretne zadania do wykonania.

„Trzaska”

W sierpniu 1939 roku, w obliczu nadciągającej zawieruchy wojennej Władysław zostaje zmobilizowany do stacjonującego w podprzemyskich Pikulicach 10 Pułku Artylerii Ciężkiej. Kampanię wrześniową odbywa w stopniu plutonowego. Po rozformowaniu jednostki i uniknięciu niewoli Kojderowi udaje się 10 października wrócić do domu. W okolicach Jarosławia przeprawia się przez San, stanowiący nową granicę radziecko-niemiecką.

Od początku okupacji Kojder angażuje się w działalność konspiracyjną, współtworzy podziemne struktury ruchu ludowego. Jest kierownikiem ROCH-a (konspiracyjnego Stronnictwa Ludowego) na Małopolskę środkową. Działa pod pseudonimami „Trzaska”, „Zawieja” i „Grab”. Grzęska staje się faktyczną siedzibą kierownictwa politycznego ludowców na tym terenie.

„Trzaska” mocno angażuje się także w legalny ruch spółdzielczy. Pracuje w „Społem”, które nie tylko stara się zaspokajać podstawowe  potrzeby ludności, ale jest też świetną przykrywką do działalności podziemnej. Zatrudnienie w spółdzielni pozwala na uniknięcie wywózki na roboty, daje możliwości zaopatrzenia „spalonych” ludzi w nowe dokumenty, pod przykrywką kursów spółdzielczych organizowane są konspiracyjne zebrania i szkolenia.

Na terenie podlegającym organizacyjnie „Trzasce” udaje się uruchomić podziemną drukarnię, gdzie wydawane są ludowe pisma „Podorywka” i „Wieści”, w mleczarni w Grzęsce zainstalowany jest odbiorczy aparat radiowy. Kojder jest także bardzo zaangażowany w organizację tajnego nauczania, zbiórki pieniędzy na działalność konspiracyjną, aktywne współdziała w tworzeniu ludowych formacji zbrojnych, które później przyjmą nazwę „Batalionów Chłopskich” i staną się jedną z największych organizacji podziemnych. Gdy kończy się niemiecka okupacja Kojder z energią powraca do legalnej działalności w odradzającym się ruchu ludowym, szybko stając się jedną z jego czołowych postaci.

Porwanie i zabójstwo

16 września 1945 roku Władysław Kojder bierze udział w pierwszym Zjeździe Okręgowym Polskiego Stronnictwa Ludowego w Krakowie. Zostaje wybranym wiceprezesem okręgowych struktur partii i zastępcą ciężko chorego Wincentego Witosa. Powszechnie jest uważany za następcę trzykrotnego premiera. Zarówno Stanisław Mikołajczyk w swej książce „Polska zgwałcona”, jak i Tadeusz Żenczykowski – emigracyjny historyk i publicysta – piszą, że na krakowskim zjeździe w swym wystąpieniu Kojder opowiadał się za niezależnością ludowców od Polskiej Partii Robotniczej, głośno domagał się natychmiastowego uwolnienia i powrotu osób deportowanych w głąb Związku Radzieckiego, zwłaszcza działaczy ludowych i byłych żołnierzy Batalionów Chłopskich.

17 września wczesnym popołudniem, po załatwieniu spraw związanych z objętą funkcją, Kojder wrócił do Grzęski. Zajął się pracami w gospodarstwie, koszeniem łąki. Wieczorem pod dom zajechał samochód z uzbrojonymi ludźmi. W momencie napadu jedyną – obok Władysława - dorosłą osobą w domu była Zofia Drąg, gosposia Kojderów. Tak relacjonowała przebieg zdarzeń:

- Dnia 17 września 1945 około godziny 19-tej wtargnęło do mieszkania Władysława Kojdra kilkunastu uzbrojonych i umundurowanych w polskie mundury mężczyzn. W mieszkaniu w tym czasie przebywał Władysław Kojder, który pod wieczór wrócił z Krakowa, jego córeczka Elżbieta lat 7 i śpiący synek Andrzej lat 3. Zona Władysława wyszła w tym czasie do sąsiadów. Napastnicy wpędzili mnie do pracowni i wezwali do położenia się na podłodze. Po kilkunastu minutach napastnicy zabierają  z sobą Władysława Kojdra. Na krzyk córeczki Elżbiety zbiegli się bliscy sąsiedzi i młodzież. Po odejściu napastników stwierdzono, że zabrali maszynę do pisania, a z szuflady bilon srebrny 2-złotowy związany w chusteczce (kilkadziesiąt sztuk), z szafy garderobę damską, dwa płaszcze i kilka sukienek Aurelii.

Zaalarmowana, miejscowa młodzież ruszyła w kierunku, gdzie uciekli napastnicy. Po przebiegnięciu 150 metrów w kierunku szosy Przeworsk-Łańcut uczestnicy pościgu natknęli się na człowieka, który zaczął do nich strzelać. Następnego dnia w pobliżu znaleziono nową, wojskową czapkę, bez orzełka, z metką łódzkich zakładów krawieckich.

Brat Władysław – Stanisław – natychmiast powiadomił o zdarzeniu przeworski Urząd Bezpieczeństwa. Nikt jednak z funkcjonariuszy do Grzęski się nie pofatygował. Prowadzone przez rodzinę i przyjaciół poszukiwania nie przyniosły efektów. Później działacze PSL ustalili, że przewodnikiem grupy napastników miał być sekretarz PPR w Przeworsku o nazwisku Frylich wskazujący drogę do domu Kojdra. Byli członkowie Batalionów Chłopskich mieli ustalić, że porwanego wojskowym samochodem przewieziono najpierw do Rzeszowa, skąd następnie zabrano w lasy świlczańskie, gdzie dokonano egzekucji.

Z późniejszych ustaleń wiemy, że kilka dni po zdarzeniu na świeży grób natrafiły miejscowe dzieci pasące w pobliżu krowy. Przy zwłokach nie znaleziono dokumentów. Zabitego ludowca – jako NN – pochowanego na cmentarzu w Rudnej Małej. Dopiero w styczniu 1946 roku, po kilku miesiącach bezskutecznych poszukiwań, Aurelii Kojder okazano w rzeszowskiej prokuraturze znalezione przy zabitym rzeczy: chusteczkę do nosa, szelki i inne. Kobieta rozpoznaje własność męża. Dopiero wiosną 1946 dochodzi do ekshumacji zwłok i uroczystego pogrzebu w Przeworsku. W czasie oględzin zwłok ustalono, że do Kojdra oddano 27 strzałów. 10 kul trafiło w tył głowy, 17 z bok. Nie była to więc przypadkowa zbrodnia, lecz zaplanowana egzekucja…

Sprawa porwania Kojdra wzburzyła środowiska ludowe. Na kolejnych zebraniach i zjazdach domagano się od władz wyjaśnienia losu działacza. „Chłopski Sztandar” pisał w październiku 1945:

- Co się działo w mieszkaniu nikt nie wie, bo obecne tam dziecko i kobieta przywalone zostały pościelą tak, ze nic nie widziały i nie słyszały. Później stwierdzono, że osobiste dokumenty Władysława Kojdra rozrzucono i pozostawiono w mieszkaniu. Od tego czasu zaginął wszelki ślad i słuch o Władysławie Kojdrze. Zapytywane wielokrotnie lokalne i naczelne Władze Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej odpowiedziały, że Kojder nie został aresztowany. Cóż więc się stało? Kto dokonał tego zbrodniczego uprowadzenia? Zaginął bez wieści w Polsce człowiek i to człowiek cieszący się w całej Małopolsce najwyższym szacunkiem, uznaniem i autorytetem. Komu i dlaczego zależało na tym, by Władysława Kojdra nie było?   Kto waży się w Polsce na zbrodnicze uprowadzenie ludzi, sianie chaosu, zamienienie Polski w dzikie pola?  Sprawa Władysława Kojdra musi być wyjaśniona. Żąda tego całe społeczeństwo polskie, żąda tego interes państwa i narodu. Nie może w Polsce ginąć bez wieści człowiek! Od władz państwowych, a zwłaszcza od władz bezpieczeństwa żądamy wykrycia zbrodniczej, ponurej tajemnicy. Całe społeczeństwo polskie wzywamy do jak najsilniejszego współdziałania z władzami państwowymi i z władzami PSL w sprawie wyjaśnienia tajemnicy Kojdra. Nie zaprzestaniemy akcji dotąd, dokąd nie otrzymamy odpowiedzi na pytania: gdzie jest Władysław Kojder? Kim są zbrodniarze, którzy go uprowadzili?  

Pogrzeb Władysława Kojdra 1 czerwca 1946 roku w Przeworsku stał się ogromną manifestacją. Ludowe gazety pisały, że wzięło w nim udział 25-30 tysięcy chłopów, żałobny pochód rozwinął się na długość pięciu kilometrów, od Grzęski po Przeworsk, w tłumie powiewało blisko 200 ludowych sztandarów. Uczestnicy pogrzebu złożyli uroczyste ślubowanie:

My chłopi,  zorganizowani w Polskim Stronnictwie Ludowym, w obliczu trumny Władysława Kojdra, naszego przywódcy, ślubujemy i przyrzekamy, że nie ustaniemy w pracy i w walce tak długo, dopóki nie dokona się wielkie dzieło Polski Ludowej, o którego realizację walczyły całe pokolenia chłopskie.

Kontrowersje

Winą za porwanie i zamordowanie Władysława Kojdra powszechnie obarczano - i do dzisiaj uważa się to za pewnik – organa Urzędu Bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że w połowie lat 40. Podobnych przypadków było znacznie więcej. Na żądanie posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego powołana została specjalna komisja mająca zająć się wyjaśnieniem skrytobójczych mordów popełnionych na działaczach PSL, nigdy jednak nie podjęła ona pracy. W oficjalnej propagandzie jego śmierć przypisywano jednak antykomunistycznemu podziemiu. Niemal we wszystkich publikacjach z okresu PRL Kojdra przestawia się jako zwolennika współpracy z nowymi władzami oraz ofiarę „niezidentyfikowanej bandy reakcyjnej”.

 PRL-owską wersję nadal lansuje w swych publikacjach zwłaszcza Łukasz Kuźmicz, w latach 40. i 50. XX wieku wysoki rangą funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, m.in. wiceszef UB w Przemyślu i szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarosławiu.

O ile można jeszcze zastanawiać się nad lansowaną przez Kuźmicza tezą o wewnętrznych porachunkach w PSL czy też rzekomego konfliktu na linii Mikołajczyk-Kojder, o tyle trudno nie zauważyć, że były oficer UB w swych wywodach popełnia kardynalny błąd, który może zaważyć na postrzeganiu całej jego teorii. Zdecydowanie mija się z innymi ustaleniami, wspominając o okolicznościach porwania Kojdra. Otóż pisze on m.in.:

- I nie prawdą jest, że W. Kojder uprowadzony został ze swojej wsi Grzęska. Jaki sens byłby (obojętnie kto by to robił), by wieźć go lub prowadzić z Grzęski, do Świlczy i tu zamordować? Jego uprowadzono w Świlczy z pociągu, gdy wracał z Krakowa i w rejonie Świlczy zamordowano. Nie jest tajemnicą, że w tym rejonie – od Świlczy, Bratkowic do Głogowa – działała w tym czasie zbrojna grupa AK pod dowództwem Franciszka Rejmana ps. „Bicz”.

Wersja o rzekomym uprowadzeniu Kojdra z pociągu jest zupełnie niewiarygodna w świetle licznych relacji osób, będących niemal naocznymi świadkami napadu w Grzęsce i uczestnikami pościgu za sprawcami, o relacji gosposi Kojderów (która przebywała w tym czasie w domu) już nie wspominając.

Bardziej sensowne wydaje się natomiast zastanowienie nad motywem porwania i zamordowania Kojdra. Czy istniał jeszcze jakiś inny powód poza jego działalnością w PSL?  Nie można wykluczyć, że bezpośrednim motywem mogła być też zemsta za działalność Kojdra w czasie okupacji. Sprawa wymaga szczegółowych badań, ale jest pewne, iż „Trzaska” związany był z podziemnym wymiarem sprawiedliwości, tropiącym i karzącym zarówno zdrajców i kolaborantów, jak również pospolitych bandytów. A nawet odgrywał tu istotną rolę. W niepublikowanym dotąd, a opracowanym na początku lat 80. XX wieku przez Barbarę Mrus we współpracy z synem działacza – Andrzejem - maszynopisie pracy „Władysław Kojder. Historia życia i działalności” czytamy m.in.:

… z tą plagą walczył również Ruch Ludowy, wykrywając zdrajców, zbierając dowody ich zbrodniczej działalności, uzyskując na nich wyroki sądów podziemnych i je wykonując. „Trzaska” był nie tylko o wszystkich takich wypadkach informowany, ale osobiście kierował ważniejszymi dochodzeniami w sprawie zdrajców i miał decydujący głos w zakresie stosowania kar.

W tej samej pracy znajdujemy też ciekawy zapis wspomnień Stanisława Kojdra, który opisuje niejasne zachowanie wobec brata ze strony jednego z jego kolegów partyjnych sugerującego, że jego osoba jest przeszkodą na drodze do porozumienia z nową władzą. Władysław po powrocie z jednego ze spotkań partyjnych w terenie miał kilkakrotnie głośno pytać: „Skąd Piotrowi Świetlikowi ubzdurało się, że byłem sędzią kapturowym do sądzenia komunistów?”.

Czy bezpośrednim powodem porwania i zabójstwa Władysława Kojdra była więc zemsta? Jeżeli tak to czyja i z jakiego powodu? Tego nie dowiemy się już zapewne nigdy. Morderstwo na wybitnym działaczu Polskiego Stronnictwa Ludowego pozostanie jedna z nierozwikłanych zagadek najnowszej historii Polski. Relacje świadków i powszechne przekonanie jakie panowało po porwaniu i śmierci Kojdra zdecyduje wskazuje na UB lub osoby z nim powiązane. W 1981 roku ktoś położył na grobie ludowca tekturową tabliczkę z napisem: „Boże! Żyłem bo chciałeś, zamordowali mnie Łężny i Miecz. Kaczor”. Ów Łężny był szefem powiatowym UB w Przeworsku, zaś Kaczor wicestarostą i sekretarzem Polskiej Partii Robotniczej.

Każdego roku, w rocznicę śmierci, hołd Kojderowi oddają mieszkańcy ziemi przeworskiej i działacze ruchu ludowego, którego męczennikiem został. Przypomina o nim także epitafium na płycie grobowca w którym spoczywa wraz z żoną Aurelią:

Szliśmy z ludźmi ku ludziom. Chleb niosąc, myśli i pieśni/ Pole zostało niedosiane/ Myśli niedopowiedziane/ Pieśń nasza przerwana/ Ale ścieżka ku ludziom biegnie dalej polami/ Niech się więc szczęści, którzy idziecie za nami

Szymon Jakubowski

Autor korzystał m.in. z materiałów zawartych w maszynopisie „Władysław Kojder. Historia życia i działalności” opracowanego przez Barbarę Matus w okresie wrzesień 1982-marzec 1984, znajdującego się w dyspozycji biura Zarządu Wojewódzkiego PSL w Rzeszowie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama