Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 05:58
Reklama

Przez rok Rzeszów był stolicą województwa... lwowskiego

Przez rok Rzeszów był stolicą województwa... lwowskiego
Czołgi radzieckie na ulicach Rzeszowa w sierpniu 1944.

    7 lipca 1945 roku dekretem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego utworzone zostało  województwo rzeszowskie. Ale sam Rzeszów przez prawie cały poprzedni rok (od wyparcia Niemców w sierpniu 1944) stolicą województwa już był! Tyle tylko, że... lwowskiego, a w zasadzie tej części województwa lwowskiego, która znalazła się pod zwierzchnictwem PKWN. Ten paradoks wziął się stąd, że specjalnym dekretem anulowano okupacyjny podział administracyjny, nie wprowadzając jeszcze nowego. Podział na województwa de iure był więc taki jak przed wojną. Taki stan rzeczy trwał od sierpnia 1944 do lipca 1945.

   W lipcu 1944 roku w wyniku tzw. operacji lwowsko-sandomierskiej wojska radzieckie wkroczyły na teren obecnego Podkarpacia. Pod naporem czerwonoarmistów i współpracujących z nimi oddziałów Armii Krajowej i innych podziemnych organizacji, Niemcy opuszczali kolejne miejscowości. 24 lipca wojska radzieckie sforsowały San w rejonie Jarosławia, 27 lipca padł Przemyśl,  29 lipca wieczorem czołowe pułki 350 dywizji piechoty gen. mjr. Grigoirija Wiechina wyszły nad Wisłę w rejonie Baranowa Sandomierskiego i rozpoczęły forsowanie rzeki. 2 sierpnia wyzwolony został Rzeszów. W kolejnych dniach Rosjanie wkraczali m.in. do Tarnobrzega, Sanoka, Mielca, Ropczyc, Dębicy. Na zajętych terenach kształtowała się administracja podlegająca Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego.

Batalia o wschodnie granice

   W chwili, gdy wojska radzieckie zajmowały kolejne miejscowości obecnego województwa podkarpackiego, ostateczny kształt wschodnich granic polskich był jeszcze nieznany. Od drugiej połowy września 1939 roku do przełomu czerwca i lipca 1941 część terenów za Sanem znajdowała się pod okupacją radziecką. Przebieg granicy w sierpniu 1944 pozostawał, przynajmniej dla zdecydowanej większości Polaków wielką niewiadomą. Kwestii przynależności Kresów Wschodnich nie udało się załatwić w czasie trwania stosunków dyplomatycznych między ZSRR a rządem londyńskim.

   Po cofnięciu przez Stalina uznania dla władz emigracyjnych jasne stało się, że o wschodniej granicy Polski decydować się będzie w Moskwie. Zachodni alianci, dla których ZSRR był strategicznym partnerem w walce z Niemcami, faktycznie przystali na taki stan rzeczy już w czasie spotkania Wielkiej Trójki (Roosvelt-Churchil-Stalin) w Teheranie w listopadzie 1943 roku, zgadzając się na ustalenie polsko-radzieckiej granicy na tzw. linii Curzona. Szczegóły podziału terytorialnego w tej części Europy miały zapaść jednak znacznie później, dopiero w lutym 1945 oku w Jałcie, a ostatecznie w Poczdamie w lipcu i sierpniu tego roku.

   W sierpniu 1944 roku jednak, przynajmniej w przekonaniu zdecydowanej większości Polaków, sprawa granic wydawała się pozostawać otwarta. Nie było w tej kwestii oficjalnych ustaleń międzynarodowych, alianci przynajmniej teoretycznie musieli się liczyć ze zdaniem rządu londyńskiego, który m.in. poprzez działania wiernych sobie sił w kraju realizujących akcję "Burza" rościł prawa do utrzymania status quo na Wschodzie sprzed inwazji radzieckiej 1939 roku.

   W zasadzie za pierwszy, oficjalny dokument dotyczący przebiegu granicy polsko-radzieckiej można uznać porozumienie graniczne między PKWN a rządem radzieckim podpisane w Moskwie 27 lipca 1944 roku. Ale i ono jeszcze nie zamykało definitywnie sprawy. Abstrahując od prawnej legitymacji PKWN - uznawanego tylko przez ZSRR - do reprezentowania narodu polskiego, wciąż niejednoznaczne było pojęcie "linii Curzona", która po I wojnie światowej miała kilka wariantów, w tym również z pozostawieniem Lwowa po polskiej stronie. Wiadomo, że w samym PKWN nie było jednoznacznego zdania na ten temat. Wiceprzewodniczący komitetu Andrzej Witos (brat Wincentego) w swoim wspomnieniach sobie przypisywał rolę głównego orędownika utrzymania Lwowa i roponośnego Zagłębia Borysławskiego. Miało wtedy dojść do słynnego spięcia ze Stalinem, który na argument, iż Lwów nigdy nie był rosyjski miał odpowiedzieć: "ale Warszawa była". Niepewny był nie tylko los Przemyśla, podzielonego wzdłuż Sanu linią Ribbentrop-Mołotow, ale i innych części obecnego wschodniego Podkarpacia. Ponoć jeden z radzieckich notabli - Nikita Chruszczow, uważany za ukraińskiego nacjonal-komunistę, domagał się włączenia do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki radzieckiej nawet Jarosławia. Z kolei niektóre wydawane już pod rządami  PKWN mapki, godząc się na utratę Lwowa, ostateczną granicę ustalały znacznie dalej na Wschód niż przebiega ona obecnie.

    Formalnoprawne uznanie nowej granicy wschodniej przez proradziecki Rząd Tymczasowy nastąpiło 21 kwietnia 1945 roku. Pamiętajmy przy tym, że na części terytorium, także Polski południowo-wschodniej władza nie do końca kontrolowała podległe w terytorium. Chociażby ze względu na silne podziemie ukraińskie i antykomunistyczne. Niejasny był też dokładny przebieg wschodniej granicy województwa. Niektóre instancje nieświadomie „wkraczały” wręcz na teren potężnego sąsiada. Np. w „Rzeszowskim Dzienniku Wojewódzkim” ze stycznia 1945 wśród miejscowości powiatu leskiego wymienia się Ustrzyki Dolne, Czarną, Lutowiska i Łobozew, które faktycznie (do 1951 roku) znajdowały się po drugiej stronie granicy. Niejasny dla wielu był status chociażby Dobromila, w którym jeszcze we wrześniu 1945 rzeszowska delegatura Państwowego Monopolu Spirytusowego chciała tworzyć swoje sklepy i w tym celu interweniowała w Urzędzie Wojewódzkim.

Miasto wojewódzkie bez województwa

    Powróćmy jednak do problemów związanych z tworzeniem administracji na ziemiach, które ostatecznie weszły w skład późniejszej „Polski ludowej”. Na wydartych Niemcom ziemiach tworzyła się i wraz z rugowaniem struktur podległych rządowi londyńskiemu, umacniała administracja cywilna PKWN.

    18 sierpnia, nieco dwa tygodnie po wyzwoleniu Rzeszowa, ukształtowała się tutaj 36-osobowa Wojewódzka Rada Narodowa na czele z piastującym faktycznie funkcję wojewody Wiktorem Jedlińskim, przedwojennym aktywistą ludowym, notabene dość mocno skonfliktowanym z komunistami (po zmuszeniu do rezygnacji z funkcji został napadnięty przez "nieznanych sprawców", był też aresztowany). Powstanie WRN z jednej strony zapowiadało powstanie województwa rzeszowskiego z drugiej jednak nie miało żadnego umocowania prawnego, nawet w prawie stanowionym przez PKWN. W latach 40. najdłużej piastującym funkcję przewodniczącego WRN był ksiądz Marian Borowiec, który na tym stanowisku zasiadał od listopada 1944 do marca 1948.

   Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego dopiero 21 sierpnia, a więc trzy dni po powstaniu rzeszowskiej WRN, specjalnym dekretem zniósł okupacyjny podział administracyjny, przywracając status quo przedwojenne. A więc zgodnie z dekretem PKWN ponownie zaczynało funkcjonować województwo lwowskie! Z tym, że w tym przypadku z faktyczną stolicą w Rzeszowie. Tutejsza Wojewódzka Rada Narodowa swą jurysdykcją obejmowała tereny przedwojennego województwa lwowskiego, nie wcielone do ZSRR.

   Co ciekawe, przez kolejny rok wyraźnie unikano używania nazwy województwa. Mówiło się o województwie z siedzibą w Rzeszowie, ciężko jednak trafić na określenie "województwo rzeszowskie".Czasem można na takie sformułowanie natknąć jedynie na afiszach zachęcających do udziału w rozmaitych uroczystościach. . Pierwszym zaś takim dokumentem jest dekret PKWN z 7 lipca 1945 roku o  utworzeniu województwa rzeszowskiego, wchodzący w życie dniem 18 sierpnia, a więc równo rok po powstaniu Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie.

    Zgodnie z dekretem opublikowanym z Dzienniku Ustaw nr. 27 nowe województwo składało się z powiatów byłego województwa lwowskiego: brzozowskiego, jarosławskiego, kolbuszowskiego, krośnieńskiego, lubaczowskiego, leskiego, łańcuckiego, niżańskiego, przemyskiego, pzeworskiego, sanockiego, rzeszowskiego i tarnobrzeskiego oraz powiatów przed wojną i tuż po wojnie wchodzących w skład województwa krakowskiego: dębickiego, jasielskiego, gorlickiego i mieleckiego. Kilka dni wcześniej do woj. lubelskiego dołączono północny skrawek byłego lwowskiego. Nowy podział administracyjny przyjęto po ostrych tarciach lokalnych notabli w zaciszach gabinetów. Nie trzeba wspominać, że przeciwko takiemu rozwiązaniu szczególnie ostro występowali lokalni notable krakowscy, często negujący wręcz sens powstania województwa rzeszowskiego. Ostateczny kształt, obowiązujący do reformy administracyjnej w 1975 roku, Rzeszowszczyzna przyjęła w lutym 1951 roku, gdy na postawie polsko-radzieckiej umowy do Polski przyłączono cześć Bieszczad z Ustrzykami Dolnymi.

    Wspomnieć należy w tym miejscu o jeszcze jednej ciekawostce, która o mały włos nie miałaby zapewne ogromnego wpływ na późniejszy kształt Podkarpacia. Jeżeli ten wariant by się zrealizować w ogóle by nie było województwa rzeszowskiego, albo.. byłoby ono wielokrotnie większe. Otóż przed wybuchem II wojny światowej bardzo poważnie rozważano kwestię powstania województwa obejmującego tworzący się Centralny Okręg Przemysłowy. W zasadzie sprawa była przesądzona, wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski już wyznaczył przyszłego wojewodę. Miał być nim nie kto inny jak ówczesny komisaryczny prezydent Warszawy, późniejszy bohaterski obrońca stolicy Stefan Starzyński. W pierwotnych planach stolicą owego województwa miał być Sandomierz, miasto wojewódzkie I Rzeczypospolitej. Miało ono obejmować m.in.  prawie całą Kielecczyznę, Radom, Rzeszowszczyznę, ziemie sanocką i przemyską, część Lubelszczyzny i Małopolski - prawie 25 tysięcy kilometów kwadratowych i 20 powiatów Była też wersja ze stolicą w Rzeszowie obejmująca cały COP - 60 tys. km kwadr. z 45 powiatami. Dla porównania obecne Podkarpacie ma niecałe 18 tys. km kwadr. i 26 powiatów. Gdyby wybuch wojny nastąpił nieco później województwo "COP-owskie" byłoby faktem i zapewne podstawą powojennych rozwiązań administracyjnych w tej części Polski.

Szymon Jakubowski

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama