Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 19 marca 2024 03:23
Reklama

Witold Świadek - mistrz przestworzy

Witold Świadek - mistrz przestworzy
Fot. zbiory Roman Przepióry/ arch. Ośrodka Kształcenia Lotniczego w Rzeszowie

15 maja 1990 roku wielokrotny mistrz Polski i świata w lotnictwie Witold Świadek był już spakowany przed planowanym powrotem do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Miał wykonać jeszcze tylko jeden lot. Niestety, silnik wysłużonej maszyny Piper Nawajo nie wytrzymał. Samolot runął na ziemię, tragicznie przerywając wielką karierę rzeszowskiego lotnika.

Witold Świadek urodził się 21 stycznia 1949 roku w Piekarach Śląskich, jako syn kierowcy rajdowego Stefana. Po jakimś czasie przeniósł się wraz z rodzicami do miejscowości Olchówek pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie  ukończył szkołę podstawową. Chodząc do niej, sklejał modele szybowców, ale marzenia związane miał bynajmniej nie z lataniem.  Wtedy chciał zostać technikiem radia i telewizji. W tym kierunku uczył się w rzeszowskim Technikum Mechaniczno - Elektrycznym.

Miał być technikiem, został pilotem

Z czasem jednak zaświtała myśl o zdobywaniu przestworzy. Nauczyciel nie tolerujący wśród uczniów uprawiania sportu, ostudził szybko te lotnicze zapędy słowami „Ty, Świadek. Ty wysoko nie lataj, bo nisko spadniesz”.  W parze z nimi szedł określony stosunek nauczyciela do Świadka, któremu trudno jakoś było zdobywać dobre oceny. W tej sytuacji oświadczył on, że rezygnuje z zapędów związanych ze zdobywaniem przestworzy, tłumacząc profesorowi, że latanie to żadna atrakcja i szkoda na to czasu. Podstęp udał się. Nauczyciel zmienił postępowanie wobec przyszłego pilota, który stał się jednym z jego pupili i otrzymywał dobre oceny. Starając się usamodzielnić materialnie, wraz z kolegami z internatu pracował na rampie towarowej, rozładowując wagony z węglem.

Później, kiedy Witold Świadek nauczył się już naprawiać radia i telewizory, żyło mu się lepiej. Co raz to ktoś zabiegał, aby przyszedł i naprawił to i owo. Dorabiając tak, nadal sklejał swoje modele szybowców do momentu, kiedy w Technikum Mechaniczno – Elektrycznym zjawił się przedstawicieli Aeroklubu Rzeszowskiego, zapraszając młodzież  na lotnisko w Jasionce.

W czerwcu 1967 roku Świadek postanowił, że zostanie pilotem. Zakwalifikowany został na podstawowy kurs wyszkolenia szybowcowego, które odbył się na lotnisku ARz w Jasionce, gdzie pod okiem szefa wyszkolenia, instr. pil. Antoniego Schabowskiego uzyskał kategorię C, uprawniającą do treningu wyczynowego.  Jednocześnie zainteresował się spadochroniarstwem. Pierwszy skok wykonał z PZL - 101 Gawron. Zaliczył skoków kilkaset i  zdobył uprawnienia instruktora spadochronowego. Dwukrotnie zrobił mu się "kalafior", gdy splątały się linki. Za pierwszym razem udało mu się je ściągnąć do prawidłowego położenia, ale już za drugim uderzył o ziemię, nie odnosząc – na szczęście -  większych obrażeń. 

W 1968 roku ukończył Technikum Mechaniczno – Elektryczne. Był już doświadczonym szybownikiem ze Srebrną Odznaką Szybowcową oraz zahartowanym w skokach spadochroniarzem. Dostał się do elitarnej Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie, przed rozpoczęciem nauki uzyskał w Krośnie licencję pilota samolotowego. Na przeszkodzie stanęły jednak problemy zdrowotne, musiał przerwać studia i wrócić do Rzeszowa.

Usiłował dostać się do Wyższej Szkoły Inżynierskiej (dzisiaj Politechnika Rzeszowska). Na skutek zbiegu okoliczności nie udało się. Zdał więc do dwuletniego Studium Nauczycielskiego. Studiując zajęcia praktyczno - techniczne i wychowanie plastyczne, trenował wyczynowo w sekcji samolotowej ARz.

Pierwsze sukcesy

Pierwszy z krajowych sukcesów Świadek odnotował  podczas odbytych w 1971 roku w Lisich Kątach Samolotowych Mistrzostwach Polski Rajdowo – Nawigacyjnych Juniorów, w których zdobył złoty medal i tytuł mistrzowski.  Ukończywszy w czerwcu 1972 roku Studium Nauczycielskie, za namową kolegów podjął studia na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Pozostając członkiem Aeroklubu Rzeszowskiego, wstąpił do Aeroklubu Wrocławskiego, żeby móc tutaj trenować wyczynowo i przygotowywać się do zawodów.

W październiku 1972 roku reprezentujący Aeroklub Rzeszowski, jeszcze junior, Witold Świadek, wraz kolegą aeroklubowym Wiesławem Targońskim wziął udział w przeprowadzonych w październiku 1972 roku w Lesznie XV Samolotowych Mistrzostwach Polski Rajdowo – Nawigacyjnych, gdzie zdobyli pierwszy tytuł mistrza Polski. W następnym roku, też w Lesznie, wraz z Januszem Trzeciakiem znalazł się na drugim miejscu. Po studiach podjął pracę w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL w Rzeszowie na utworzonym właśnie Wydziale Prób w Locie, gdzie zatrudniony został jako pilot fabryczny.

Mając za sobą odniesione jeszcze w lutym wraz z Wiesławem Targońskim zwycięstwo w IX Lubelskich Zimowych Zawodach Samolotowych, Świadek wystartował wraz z nim na maszynie typu PZL – 104 Wilga podczas odbytych we wrześniu 1975 roku w Lesznie XVIII Samolotowych Mistrzostwach Polski Rajdowo – Nawigacyjnych. Tu zdobył drugi tytuł mistrzowski.

W kolejnych latach przychodziły kolejne sukcesy. Złoty medal - w parze z Janem Boberem - podczas X LZZS w 1976 roku, kilka miesięcy później z tym samym partnerem na PZL - 104 Wilga pierwsze miejsce w Pińczowie podczas XIX Samolotowych Mistrzostw Polski Rajdowo – Nawigacyjnych.

W światowej czołówce

W październiku 1976 roku Świadek osiągnął pierwszy sukcesu międzynarodowy, kiedy to podczas odbytych wtedy w Bad Veslau w Austrii Międzynarodowych Zawodów Samolotowych zajął trzecią pozycję. Jednocześnie przychodziły kolejne sukcesy krajowe: złoto we wrześniu 1977 (z Janem Boberem) w Grudziądzu na XX Samolotowych Mistrzostwach Polski Rajdowo – Nawigacyjnych i XII Lubelsko – Podlaskich Zimowych Zawodach Samolotowych. W sierpniu tegoż roku Świadek z naw. Andrzejem Korzeniowskim z Aeroklubu Pomorskiego wzięli udział w Coventry w Anglii w II Samolotowych Rajdowych Mistrzostwach Świata. Zajęli drugie miejsce indywidualnie i pierwsze drużynowo. Sprawozdawca zawodów tak opisywał sukces Polaków:

- Wstaliśmy z miejsc. Owacjom nie było końca. Polska była na ustach wszystkich licznie zgromadzonych. Nie tylko z powodu sukcesu polskich pilotów, ale także dlatego, że sukces ten przypadł pilotom reprezentacji kraju, którego do tej pory praktycznie nie było na arenie rajdowych zmagań pilotów. A dodać należy, że rajdy samolotowe cieszą się wielką popularnością wśród pilotów i mają wysoką renomę w łonie Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI. Debiut Polaków w rajdowych mistrzostwach świata był więc podwójnie udany, zakończył się wielkim sukcesem. Wicemistrzów świata wycałowaliśmy więc z dubeltówki, a wraz z naszą znakomitą i utytułowaną już załogą odbieraliśmy przez cały wieczór gratulacje od gospodarzy mistrzostw, wszystkich ekip narodowych i rywali Polaków. Witold Świadek i Andrzej Korzeniowski odnieśli największy sukces w powojennej historii polskiego sportu samolotowego, porównywalny tylko z przedwojennymi sukcesami polskich pilotów i załóg tej miary co Żwirko i Wigura, Bajan i Pokrzywka

Świadek na trwałe zaistniał w światowej czołówce pilotów. W 1980 roku w Aschaffenburgu w Republice Federalnej Niemiec na III Samolotowych Rajdowych Mistrzostwach Świata zdobył tytuł mistrza świata. Pierwszy indywidualnie. Tak wspominał:

- Zwycięstwo nie przyszło nam łatwo. Trudny był nawigacyjnie rejon lotów, przede wszystkim ze względu na brak charakterystycznych punktów. Skomplikowane zadania      poszczególnych konkurencji wymagały pełnej koncentracji. Łatwo było popełnić błąd nie do odrobienia, zwłaszcza że nie brakowało pułapek w poszczególnych konkurencjach. Na szczęście udało nam się ich uniknąć, co jest dużą zasługą mojego partnera, Andrzeja Korzeniowskiego. Dodatkowej uwagi wymagała bardzo dokładna obserwacja przestrzeni powietrznej, bo spotykaliśmy na trasie lotów odrzutowe samoloty wojskowe, biorące udział w ćwiczeniach wojsk lotniczych NATO. Prowadziliśmy od pierwszej do ostatniej konkurencji. Lataliśmy jak w transie, mimo że deptali nam po piętach groźni rywale z RFN i Austrii, no i przede wszystkim koledzy z naszej reprezentacji. Cieszę się bardzo z sukcesu naszej załogi i nie mniej z sukcesu polskiej drużyny. Gdyby nie pechowe lądowania, nasza ekipa mogłaby zdobyć wszystkie medale mistrzostw.

W 1983 roku Witold Świadek startował w kilku ważnych zawodach. Najpierw, wraz z Andrzejem Marszałkiem, zajął drugie miejsce w czasie lutowych XVI Lubelsko – Podlaskich Zimowych Zawodów Samolotowych, potem zwyciężył podczas odbytych w maju w Łodzi I Ogólnopolskich Zawodach Samolotowych, po czym kilka tygodni później triumfował podczas krakowskiego XXXIII Lotu Południowo – Zachodniej Polski im. Franciszka Żwirki i IV Ogólnopolskim Rzeszowskim Zlocie Samolotowym im. Zdzisława Dudzika.

Następny rok to kolejne sukcesy: wraz naw. Tadeuszem Jakubcem w XVII Lubelskich Zawodach Samolotowych, po czym już ponownie z naw. Andrzejem Korzeniowskim oraz innymi załogami z reprezentacji z trenerem już instr. pil. Andrzejem Osowskim wystartował podczas mających miejsce w czerwcu powyższego roku w Parmie IV we Włoszech Samolotowych Rajdowych Mistrzostwach Świata. Z powodu zmian regulaminowych mających na celu wyeliminowanie polskich maszyn typu PZL - 104 Wilga, Świadek i Korzeniowski wystartowali na samolotach typu Zlin – 142. Zdobyli tytuł wicemistrzowski.

Kolejny sukces międzynarodowy mgr pil. Witold Świadek odnotował na początku sierpnia 1984 roku w Dublinie w Irlandii podczas II Samolotowych Mistrzostwach Europy w Lataniu Precyzyjnym. Tu zdobył trzecie miejsce, tytuł drugiego wicemistrza kraju oraz złoto drużynowo. W czasie tych zawodów przeżył osobistą tragedię, był świadkiem śmierci swego przyjaciela Jana Barana.  W pewnej chwili zauważył, jak przyjaciel daje mu znać, żeby odbił od szyku. Skręcił w lewo, a potem usłyszał w radiu, że ma lądować, bo Jasiu Baran rozbił się na lotnisku.

We wrześniu 1984 roku Świadek – wraz z Tadeuszem Jakubcem – znów triumfował. Tym razem na odbytych w Poznaniu XXVII Samolotowych Mistrzostwach Polski Rajdowo – Nawigacyjnych. Był to jego piąty tytuł mistrza Polski. W tym samym roku za międzynarodowe sukcesy Świadek i jego nawigator Andrzej Korzeniowski otrzymali od redakcji „Skrzydlatej Polski” prestiżowe wyróżnienie „Błękitne Skrzydła”.

W krajowych i międzynarodowych zawodach wciąż znajdował się w czołówce. Podczas odbytych w 1985 roku w Rzeszowie VI Ogólnopolskich Zawodów Samolotowych im. Zdzisława Dudzika zajął trzecią pozycję. Już wraz z Korzeniowskim znalazł się na niej także w czasie mających miejsce w roku następnym, VII Ogólnopolskich Rzeszowskich Zawodach Samolotowych.

Kolejny sukces międzynarodowy pil. Witold Świadek odnotował, kiedy wraz z Andrzejem Korzeniowskim wystartował na maszynie typu PZL - 104 Wilga w odbytych w 1986 roku w Castellon w Hiszpanii V Samolotowych Rajdowych Mistrzostwach Świata. Indywidualnie załoga zdobyła brązowy medal, drużynowo ponownie złoto. akie same medale, a z drużyną  ponownie złote krążki. W 1987 roku pil. Witold Świadek wystartował wraz z rzeszowskim juniorem Bogdanem Wojtowiczem w odbytych w Elblągu XXX Samolotowych Nawigacyjnych Mistrzostwach Polski. Zdobyli tytuł wicemistrzowski.

Śmierć

Będąc szefem pilotów doświadczalnych Zakładu Badawczo – Rozwojowego WSK PZL Rzeszów, Witold Świadek udał się w 1989 roku  jako pracownik firm „Geokard” jej wyeksploatowaną maszyną Piper Nawajo do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie został członkiem Zespołu Usług Agrolotniczych. Pracował jako specjalista zajmujący się opylaniem pól bawełny.

Już w 1990 roku okazało, że jako agropilot Świadek nie ma z firmą „Geokard” łatwego życia. Płaciła mu nieregularnie i tak niskie pobory, więc po jakimś czasie odbył z dyrektorem naczelnym firmy dotyczącą tego rozmowę. Wręczył pismo z prośbą o wyrównanie zaległych poborów, zmianę stanowiska ze specjalisty na pilota i maksymalnie wyeksploatowanego sprzętu.

 Apele Świadka pozostały bez echa, więc postanowił zrezygnować z pracy w Emiratach Arabskich i wrócić do Polski. Spakował się nawet wcześniej, ale dnia 15 maja 1990 roku wykonał jeszcze jeden lot. W następny dzień nadeszła do kraju wiadomość, że w poprzedni dzień w Abu Thabi rozbił się samolot typu Piper Nawajo firmy „Geokard”. Zginął obywatel ZEA oraz pilot Witold Świadek, nawigator Sławomir Dziemidowicz i operator Jerzy Winiarski. Przyczyną katastrofy była awaria silnika.

 Mieszkańcy Rzeszowa zawsze pamiętali o swoim pilocie. Kilka lat po tragicznym wypadku jedna z ulic miasta otrzymała imię Witolda Świadka, a czternaście lat po jego  śmierci, w zorganizowanym przez redakcję dziennika „Super Nowości” plebiscycie na dziesięciu rzeszowian wszech czasów Świadek zajął ósme miejsce.

Stanisław Fryc

Tekst ukazał się w nr 5-6/2019 "Podkarpackiej Historii"


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Dziadek 07.04.2021 10:18
Komentarz usunięty

Pilot 21.01.2021 18:28
Dobrze, że ktoś o urodzinach Witka pamięta. Szkoda tylko tych błędów ortograficznych...

Reklama