Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 11:49
Reklama

Franciszek Kotula i jego dzieło życia

Franciszek Kotula i jego dzieło życia
Franciszek Kotula i 1 wydanie "Tamtego Rzeszowa". Fot. Andrzej Łokaj, arch.

26 marca 1900 roku w Głogowie Małopolskim urodził się Franciszek Kotula, wybitny regionalista, muzealnik i etnograf, autor wielu publikacji dotyczących przeszłości Rzeszowszczyzny. Prezentujemy historię powstania jego najsłynniejszej książki.

Własnych monografii i opracowań dochowały się niemal wszystkie, najmniejsze nawet miejscowości. Ale tej jednej książki mieszkańcom Rzeszowa pozazdrościć mogą największe metropolie. „Tamten Rzeszów” Franciszka Kotuli to wyjątkowa, gawędziarska podróż w czasie, lektura obowiązkowa dla każdej osoby w jakikolwiek sposób związanej z grodem na Wisłokiem.

Franciszek Kotula, dyrektor miejscowego muzeum, miał za sobą wiele publikacji, gdy przekraczając już 80 rok życia, zabrał się do pisania książki, która miała być dziełem jego życia i zapewnić mu wdzięczność i pamięć mieszkańców Rzeszowa. Redaktorem pierwszego wydania „Tamtego Rzeszowa” przygotowywanego w rzeszowskim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej został znany dziś wydawca, członek redakcji "Podkarpackiej Historii", Józef Ambrozowicz.

- Pan docent, bo tak tytułowaliśmy Franciszka Kotulę, już wcześniej publikował w KAW kilka swych książek, co najmniej dwie redagowane przeze mnie. Miałem więc z nim częste kontakty. Któregoś dnia, gdy przyszedłem do niego z wydrukami (tzw. szczotkami) książki „U źródeł”, powiedział, że zajmuje się dziełem swego życia. „Tamten Rzeszów” pochłaniał cały jego czas, spieszył się, jakby bał, że nie zdąży jej ukończyć – wspomina Józef Ambrozowicz.

Franciszek Kotula w „Tamtym Rzeszowie” w sposób niezwykle barwny, gawędziarski sposób, przedstawiał historię miasta od czasów najdawniejszych po jemu współczesne. Opisywał poszczególne części miasta, ludzi, wydarzenia. Opierał się na zbieranych przez lata materiałach, własnej pamięci i niezliczonych rozmowach ze starszymi mieszkańcami. Niestety wydania książki nie dożył.

- Był to dla nas ogromny cios. „Tamten Rzeszów” nie był jeszcze do końca dopracowany, ale przede wszystkim ogromnym żalem napawał nas fakt, że autorowi nie dane było doczekać momentu, gdy jego tak wybitne dzieło ukaże się drukiem - opowiada Józef Ambrozowicz. Gdy już po śmierci Franciszka Kotuli pojawił się u niego w domu, zobaczył na łóżku leżące kopie maszynopisu, ułożone rozdziałami. Część materiału ilustracyjnego nie była opisana, co nastręczało nieco problemów. Niezwykle pomocna był tu Wanda Tarnawska, przepisująca Kotuli kolejne rozdziały książki.

Ostatecznie książka została wydana w 1985 roku. Edytorsko odbiegała od dzisiejszych standardów, druk i jakość zdjęć pozostawiały wiele do życzenia. Takie były czasy i takie były czasy i takie były możliwości techniczne. Niemniej jednak nakład 15 tysięcy egzemplarzy  (dzisiaj trudny do wyobrażenia)  rozszedł się błyskawicznie. Po „Tamten Rzeszów” ustawiały się kolejki. Ponieważ książka sprzedawana była praktycznie tylko w opisywanym mieście, śmiało można przyjąć, że trafiła do niemal każdej, miejscowej rodziny.

Gdy już wydanie książki było na ukończeniu, w oddziale rzeszowskim KAW rozległ się telefon. Okazało się, że z Komitetu Centralnego PZPR. Zazwyczaj niczego dobrego w tamtych czasach to nie oznaczało, szczególnie po wcześniejszych potyczkach z cenzurą. Okazało się, że dzwoniącym był pochodzący z Rzeszowa, pracujący w wydziale prasy KC Jerzy Słabicki. Prosił o… odłożenie mu egzemplarza. Redaktorzy odetchnęli z ulgą.

Recenzentem książki był wybitny historyk, prof. Gerard Labuda, który nie ukrywał zachwytu. Pisał o niej: - Książka Franciszka Kotuli sama będąc pomnikiem pamięci, jest przede wszystkim pasem transmisyjnym, który winien służyć i zbliżyć pamięć o przeszłości obecnym  i przyszłym pokoleniom.

Niestety nie obyło się bez problemów z wszechobecną wówczas cenzurą.

- Dostałem wezwanie do Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk. Przekazane wcześnie „szczotki” były pokreślone czerwonym długopisem. Cenzura miała obiekcje chociażby do przedwojennego zdjęcia pomnika Leopolda Lisa-Kuli. Ostatecznie poszło inne, wykonane z innej perspektyw, ale jednak z pomnikiem. Czepiano się np. zdjęcia budynku z figurką świętego. Nie można było napisać, że niegdyś do Bernardynów na odpusty przychodziły tłumy. Niektóre ingerencje dało się jednak wycofać w czasie rozmowy z cenzorem - wspomina Józef Ambrozowicz.

Na nieocenzurowaną wersję „Tamtego Rzeszowa” trzeba było poczekać do zmian ustrojowych. Do dzisiaj wyszły już cztery wydania książki Franciszka Kotuli, niewątpliwie jednej z najpopularniejszych regionalnych publikacji. Po niezwykłą gawędę sięgają kolejne pokolenia…

saj

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama