Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 23:37
Reklama

24.03.1944. Tragedia rodziny Ulmów.

24.03.1944. Tragedia rodziny Ulmów.
Rodzina Ulmów w 1944 roku.

Oprawcy przyjechali do gospodarstwa Ulmów w Markowej nad ranem 24 marca 1944 roku. Pierwsze strzały dosięgły ukrywających się tu braci Szallów, po kolei mordowano kolejnych. Po Żydach przyszła kolej na Józefa, Wiktorie i ich sześcioro małych dzieci…

Józef i Wiktoria z domu Niemczak poznali się na zebraniu markowskiego koła Związku Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej Polskiej „Wici”. On urodził się w 1900 roku, ona była 12 lat młodsza. Pobrali się w lipcu 1935 roku, rok później na świat przyszła pierwsza pociecha – Stasia.

Józef

Józef uchodził za jednego z najbardziej zaradnych i pracowitych mieszkańców wsi. Absolwent czterech klas szkoły powszechnej i kursu rolniczego był nietuzinkowym człowiekiem, ciekawym świata i żądnym wiedzy. Dużo czytał, zdobyte wiadomości starał się spożytkować. Pasjonował się pszczelarstwem i ogrodnictwem. Za jego sprawą w okolicy rozpowszechniła się uprawa owoców i warzyw, szkółki drzew owocowych. Bezinteresownie pomagał innym gospodarzom, doradzał w unowocześnianiu pracy na roli.

Do historii Markowej i okolicy przeszedł jako niestrudzony amator-fotograf. To stało się źródłem dodatkowych dochodów dla rodziny Ulmów posiadającej niewielkie gospodarstwo. Jednocześnie po latach zbiór fotografii Józefa stał się niezwykle cennym źródłem wiedzy o codziennym życiu markowian: zdjęcia mieszkańców, uroczystości rodzinne i imprezy okolicznościowe, praca w polu.

Zainteresowania Ulmy były bardzo szerokie. Z zapałem konstruował narzędzia rolnicze. Za konstrukcje pszczelarskie i eksperymentalną hodowlę jedwabników był wyróżniany na wystawach. Parał się introligatorstwem, posiadał pokaźny księgozbiór, przez pewien czas kierował miejscową spółdzielnią mleczarską.

Niedługo przed wojną  Józef kupił ze szwagrem kilkanaście hektarów żyznej ziemi pod Sokalem na wschodniej Lubelszczyźnie. Planowali przeprowadzkę, gospodarz z dumą pokazywał sąsiadom zdjęcia swych przyszłych włości. Niestety plany, z którymi wiązał tyle nadziei, przerwała wojna. Józef szczęśliwie przetrwał Kampanię Wrześniową, wrócił w rodzinne strony.

Okupacja

Wojska hitlerowskie zajęły Markową 9 września 1939, w okolicy trwały krótkotrwałe walki Niemców z wycofującymi się wojskami polskimi. Rozpoczął się ponury okres okupacji. Niemiecka administracja przystąpiła do zaprowadzania nowych porządków, których ofiarą padali mieszkańcy. Szczególne represje spadły na społeczność żydowską, którą przed wojną tworzyło 30 rodzin (ok. 120 osób). Każdy kolejny miesiąc przynosił nowe, antyżydowskie zarządzenia. Najgorsze miało jednak w 1942 roku, gdy Niemcy przystąpili do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.

Okna Ulmów wychodziły niemal na „okop”, miejsce egzekucji, gdzie rozstrzelano kilkadziesiąt osób. Potworny widok musiał wpłynąć na ich postawę i postanowienie ratowania sąsiadów. Józef Ulma pomagał jednej z rodzin w zbudowaniu schronu, wreszcie podjął decyzję o przyjęciu ukrywających się pod swój dach. W domu Ulmów schronienie znalazła pięcioosobowa rodzina Szallów z Łancuta i troje dawnych sąsiadów: Goldmanów.

Wcześniej Szallów ukrywał u siebie granatowy policjant z Łańcuta Włodzimierz Leś. Nie robił tego bezinteresownie. W zamian musieli oddać mu część majątku. Pomoc nei trwała długo, po jakimś czasie Żydzi musieli znaleźć sobie inną kryjówkę. Pomoc otrzymali u Ulmów. Najprawdopodobniej Leś, zdając sobie sprawę że w przypadku wpadki, poniesie konsekwencje, albo też w obliczu nadciągającej klęski Niemców obawiając się, że Szallowie zażądają zwrotu swojej własności, postanowił ich wydać. 

 „Patrzcie jak giną polskie świnie”

Tragedia nastąpiła 24 marca 1944 rano. Żandarmi kazali furmanom zostać na uboczu, sami weszli do gospodarstwa. Niedługo rozległy się pierwsze strzały. To ginęli wyrywani ze snu bracia Szallowie i Gołda Goldman. Po okolicy roznosiły się potworne krzyki i lament mordowanych. Oprawcy po kolei zabijali kolejnego Szalla, Laykę Goldman i jej dziecko, pozostałych Szallów. Wreszcie na podwórze wyprowadzono Wiktorię i Józefa. Po ich zamordowaniu żandarmi chwilę zastanawiali się co zrobić z dziećmi. Padła decyzja o zastrzeleniu. – Byście nie mieli później z nimi problemu – usłyszał sołtys Markowej Teofil Kielar  na pytanie dlaczego nie darowano życia chociaż dzieciom. Mordercy uśmiercali po kolei kolejne dzieci: Antosia, Władzia, Frania, Basię, Stasię i Marysię. Najmłodszą ofiarą było nienarodzone dziecko Wiktorii. W momencie egzekucji zaczął się poród… Trójkę lub czwórkę Ulmów własnoręcznie, z sadystyczną satysfakcją, zabił volkdeutsch Józef Kokott krzycząc do obserwujących egzekucję: „Patrzcie jak giną polskie świnie!”.

Oprawcy przystąpili do rabowania wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość. Przeszukiwali ciepłe jeszcze ciała siedemnastu ofiar, wynosili z domu naczynia kuchenne, łózka, ubrania. By pomieścić wszystkie rabowane rzeczy ściągnięto dwie dodatkowe furmanki. Zwłoki zabitych pochowano w dwóch dołach. W jednym Ulmów, w drugim zabitych Żydów. Na miejscu potwornej zbrodni rozpoczęła się libacja alkoholowa…

Pamięć o Ulmach

Zbrodnia, której dopuścili się Niemcy w Markowej wywołała wstrząs w całej okolicy. Przerastała inne, tak liczne przecież dotychczasowe okrucieństwa. Po kilku dniach, mimo niemieckiego zakazu, zrobiono cichy pogrzeb Ulów. Ciała włożono do trumien i pochowano koło domu. Na miejscowy cmentarz przeniesiono ich w styczniu następnego roku. Szallów i Goldmanów ekshumowano dwa lata później, a ich szczątki spoczęły na cmentarzu w Jagielle-Niechciałkach.

Z grupy morderców najszybciej zasłużoną karę poniósł główny sprawca tragedii – policjant Leś. Kilka miesięcy po zbrodni został zastrzelony z wyroku podziemia. Józef Kokott po wojnie mieszkał w Czechosłowacji. Tam rozpoznano go w 1957 roku i deportowano do Polski. Morderca miał szczęście. „Popaździernikowa” Polska lżej karała już hitlerowskie zbrodnie. Kokotta skazano co prawda na karę śmierci, zamienioną jednak później najpierw na dożywocie, później 25 lat więzienia. Zmarł za kratami w 1980 roku. Kary uniknął dowodzący akcją szef łańcuckiego posterunku Eilert Dieken. Przez szereg lat pracował w policji w Essen w zachodnich Niemczech. Gdy tamtejszy wymiar sprawiedliwości zaczął się w latach 60. Interesować jego wojenną przeszłością zmarł nie doczekawszy aktu oskarżenia. Nieznane są losy pozostałych uczestników zbrodni.

Ulmowie stali się symbolem ofiar, jakie polska ludność ponosiła ratując żydowskich sąsiadów. Przez cały okres powojenny żywa była w Markowej pamięć o zamordowanych. W 2004 roku obok markowskiego skansenu powstał pomnik Ulmów. O rodzinie z Markowej zrobiło się głośno. Wszczęty został proces beatyfikacyjny. W 2008 roku sejmik województwa podkarpackiego podjął uchwałę o zbudowaniu w Markowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów. Jego uroczyste otwarcie nastąpiło w marcu 2016 roku.

Szymon Jakubowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Rety 13.09.2023 18:23
Warto przypomnieć kto brał udział w egzekucji. I tutaj się okazuje, iż historia nie jest czarno-biała.

abraxas 25.03.2023 08:08
postawa godna człowieka ale beatyfikacja ?

Wojtek 24.03.2020 09:14
I polskich sąsiadów i żydowskich...

ts 23.03.2020 17:53
"Ulmowie stali się symbolem ofiar, jakie polska ludność ponosiła za ratowanie polskich sąsiadów. " Powinno być "żydowskich".

Reklama