Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 17:21
Reklama

2 sierpnia 1944. Tragiczny wybuch w Sanoku

2 sierpnia 1944. Tragiczny wybuch w Sanoku

2 sierpnia 1944 w Sanoku panował chaos. Miasto było bezpańskie. Dwa dni wcześniej wycofały z niego wojska niemiecka, żołnierze radzieccy jeszcze nie wkroczyli. Ludność przeszukiwała opuszczone budynki w poszukiwaniu żywności i rozmaitych dóbr. Szabrowano m.in. nieczynne od kampanii wrześniowej zakłady gumowe, gdzie znajdowały się składy bardzo poszukiwanej nafty. W pewnej chwili doszło do potężnej eksplozji. W wyniku wybuchu i pożaru zginęło około 70 osób.

   Sprawa tragedii w sanockich zakładach nie została nigdy do końca wyjaśniona. Powszechnie uznaje się, że była ona nieszczęśliwym wypadkiem. Okoliczności dramatu są mało znane. Dopiero  niemal 70 lat po wyzwoleniu Sanoka odsłonięto pomnik ku czci ofiar tamtego wydarzenia.

    Na przełomie lipca i sierpnia okolice Sanoka znajdowały się na linii frontu. Niektóre tereny przez szereg dni przechodziły z rąk do rąk. Pierwszy raz niemieckie wojska opuściły Sanok 29 lipca. 3 sierpnia wkroczyli tu bez walki żołnierze radzieccy, by następnego dnia wycofać się i oddać miasto Niemcom. Do ostatecznego wyzwolenia Sanoka doszło 10 sierpnia, w wielu sąsiednich miejscowościach walki trwały w zasadzie do jesieni, kiedy front zamarł aż do styczniowej ofensywy radzieckiej.

   Kilka dni, gdy w mieście nie było ani Niemców ani Rosjan były dniami chaosu. Wiele opuszczonych budynków stanowiło łatwy cel dla szukających łatwych zdobyczy. Ludność wykorzystywała ten czas do zdobycia potrzebnych do życia produktów. Magazyny zlokalizowane w zakładach gum (późniejszego Stomilu) były łakomym kąskiem. 2 sierpnia mieszkańcy wdarli się do piętrowego budynku zakładów tuż przy ogrodzeniu od strony Sanu.

    - Znajdowało się tutaj wiele różnego dobra: mąka, żywność, wódka - wspominał w relacji TVP Rzeszów jeden ze świadków tragicznych wydarzeń. Obok budynków znajdowały się m.in. cysterny z paliwem. Nafta w pozbawionym elektryczności mieście była towarem bardzo pożądanym, toteż w poszukiwaniu jej otwierano cysterny i rozmaite pojemniki. W ogólnym chaosie wiele paliwa rozlało się na ziemię. To też najprawdopodobniej doprowadziło do tragedii. Wystarczyła mała iskra, zaprószenie, rzucony niedopałek, by doszło do potężnej eksplozji. Według szacunkowych danych, w pożarze spłonęło żywcem co najmniej 70 osób, wśród nich dzieci. Wiele osób usiłując ugasić płonące ubranie skakało do Sanu, w tym miejscu wyjątkowo głębokiego. Część z tych co nie spłonęli znalazła śmierć w nurtach rzeki. Po ostatecznym zajęciu miasta przez wojska radzieckie prawdopodobnie nie przeprowadzono żadnego śledztwa w tej sprawie. Przyjęto, że nawet jeżeli byli winni doprowadzenia do tragedii, to zginęli w wyniku wybuchu i pożaru.

PP


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama