Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 18 maja 2024 18:40
Reklama

Księżna Maria z Lubomirskich Radziwiłłowa

Księżna Maria z Lubomirskich Radziwiłłowa
Portret Marii Radziwiłłowej pędzla Ludwika Marteau namalowany na zlecenie Stanisława Augusta Poniatowskiego

Autor: Zbiory muzeum w Wilanowie

Dzisiejsza bohaterka, księżna Maria z Lubomirskich Radziwiłłowa, była przedstawicielką drugiego pokolenia rodziny Lubomirskich z Głogowa Małopolskiego (wtedy Głowowa) i na niej też zakończyła się jej historia. Urodziła się 8 sierpnia 1730 r. jako dziecko Jana Kazimierza i Urszuli Lubomirskich. Dosyć szybko została półsierotą, gdy miała niespełna 7 lat zmarł jej ojciec. Matka na rok oddała ją na edukację do jednego z żeńskich klasztorów we Wrocławiu, a później wychowywała ją przy sobie. Urszula Lubomirska przywiązywała dużą wagę do nauki etykiety związanej z życiem towarzyskim wyższych sfer oraz do znajomości języków obcych. Maria świetnie opanowała język francuski i niemiecki.

Nazwisko Radziwiłłowa przyjęła po mężu Karolu Stanisławie Radziwille, słynnym „Panie Kochanku”. Ich małżeństwo zostało zawarte 23 października 1753 r. w Mościskach koło Lwowa. Zaaranżowali je ojciec Karola Michał Kazimierz Radziwiłł, hetman wielki litewski i wuj Marii Jan Klemens Branicki, hetman wielki koronny. Był to mariaż mający wydźwięk polityczny, oznaczał bliską współpracę obu hetmanów. Jednak Karol okazał się kapryśnym i niezwykle krnąbrnym młodzieńcem. Wyedukowana, inteligentna Maria nie pasowała do prostackiego, szukającego tylko uciech w pijaństwie Karola. Wkrótce doszło do separacji, a w 1760 r. młodzi uzyskali unieważnienie małżeństwa. Jednak Maria do końca życia pozostała już przy nazwisku Radziwiłłowa, tytułując się dodatkowo miecznikową litewską, ponieważ taką godność nosił jej mąż w trakcie trwania związku.

W 1764 r. za pieniądze otrzymane z odszkodowania wypłaconego jej od byłego męża, Maria zakupiła w Warszawie pałac przy ulicy Długiej, w którym zamieszkała na stałe. Po rozwodzie, księżna dała upust swym niezaspokojonym z mężem żądzom, romansując na prawo i lewo. Jednym z jej kochanków był Francuz Bernadin de Saint-Pierre, który później okazał się utalentowanym pisarzem. W książce „Paweł i Wirginia” wydanej w Paryżu, przedstawił historię miłości tytułowej pary, której inspiracją był jego romans z Marią. Wybitny historyk Władysław Konopczyński posądzał również Marię o to, że była matką pozamałżeńskiego dziecka spłodzonego z Franciszkiem Sułkowskim. Jeśli ich romans był faktem, o czym świadczą zachowane listy, to urodzenie przez księżną dziecka jest już trudnym do zweryfikowania domysłem. A rzecz jest naprawdę istotna, bo dzieckiem tym był Józef Sułkowski, słynny adiutant Napoleona Bonaparte.

Podczas ostatniej elekcji w Rzeczpospolitej jej poparcie usiłował uzyskać Stanisław Poniatowski, ówcześnie stolnik litewski. 8 sierpnia 1764 r., odwiedził ją nawet wraz ze swoim bratem Kazimierzem Poniatowskim w jej pałacu. W liście do matki księżna wspomniała o tym w następujący sposób: W dzień moich urodzin miałam odwiedziny pana stolnika i podkomorzego wielkiego koronnego, co mnie bardzo zadziwiło, nie widziałam ich bowiem od trzech miesięcy. Żal i złość mnie wzięła widząc i z wielką trudnością przyszło mi powitać ich z dobrą twarzą. Ta „żal i złość” wynikała z tego, w jaki sposób promujący na króla Poniatowskiego książęta Czartoryscy, jego wujowie, potraktowali Jana Klemensa Branickiego, postrzeganego jako konkurent stolnika litewskiego. Został on zmuszony do opuszczenia kraju i schronienia się na Słowacji.

Po wyborze Poniatowskiego na króla Radziwiłłowa pierwotnie utrzymywała z nim poprawne stosunki. Lecz wkrótce miało się to zmienić. Jesienią 1767 r. Maria razem ze swoim kochankiem wyjechała do Paryża. Tam dowiedziała się o zawiązaniu się konfederacji barskiej. Wówczas to postanowiła odkryć swoje prawdziwe oblicze i opowiedziała się za konfederatami, a przeciw królowi. Wraz z biskupem Adamem Krasińskim, który również przybył do Paryża została przyjęta na prywatnej audiencji przez Ludwika XV. Oboje zabiegali o pomoc Francji dla konfederatów. Maria Radziwiłłowa spotkała się nie tylko z władcą francuskim, odwiedziła również Wiedeń, by przekonywać Marię Teresę do wsparcia walczących o wolność Polaków. Podążyła także do Berlina, aby spotkać się z Fryderykiem II. Jednak zarówno cesarzowa, jak i król Prus szykowali się już do pierwszego rozbioru naszego kraju i chaos w Rzeczypospolitej był im na rękę.

Po wygaśnięciu walk Maria Radziwiłłowa wróciła do Polski. Głogowskie dobra, które zamieszkiwała jej matka znalazły się w państwie Habsburgów. Maria Radziwiłłowa rzadko już tutaj przyjeżdżała i jeśli to robiła, to głównie w tym celu, żeby spotkać się z matką. Po śmierci Urszuli Lubomirskiej w 1776 r. Maria najpierw przekazała zarząd nad dobrami wybranemu przez siebie komisarzowi, a następnie, pragnąc uporządkować kwestie majątkowe, dążyła do oddania w dzierżawę całego klucza głogowskiego. Sprawa ta przyniosła jej jednak wiele problemów, gdyż dzierżawcy nie zawsze wywiązywali się ze swoich zobowiązań. Pierwszy z nich, Kazimierz Kamieński, szambelan królewski, wymusił skrócenie okresu dzierżawy z 3 lat do roku. Kolejny dzierżawca, Dominik Potocki, starosta sokolnicki, nie sprawował rządów osobiście, a wyznaczył zarządcę, niejakiego Strzeleckiego. Ten okazał się człowiekiem mało obowiązkowym i w dodatku brutalnym, często dopuszczającym się do rękoczynów wobec chłopów i mieszczan. Podczas bytności w Głogowie Małopolskim w 1787 r. Maria Radziwiłłowa pisała w liście: Ja tu zastałam P. Strzeleckiego w dawnym uporze […] wdaje się w inne zatrudnienia, a swojej funkcji nie pilnuje. Do tego Żydów i mieszczan bije, którzy dziś do mnie hurmem na skargę przyszli i ja to cierpieć muszę.

Kłopoty z dzierżawcami sprawiły, że księżna zaczęła myśleć o sprzedaniu dóbr głogowskich. Zgłaszali się do niej różni chętni, lecz przedstawiane przez nich warunki kupna nie satysfakcjonowały jej. Maria złożyła nawet projekt sprzedaży miasta samemu cesarzowi Józefowi II, argumentując, że Głogów Małopolski mógłby stać się siedzibą starosty, który urzędował wówczas w wynajętej kamienicy w Rzeszowie. Kreishaupt rzeszowski – pisała Maria w projekcie – ze wszystkimi oficjelstwami bez żadnego kosztu mieściłby się w pałacu głogowskim z wielkim pożytkiem dla skarbu cesarskiego przez konsumpcję, która by stąd w mieście Głogowie znacznie powiększona była. Uczynienie z Głogowa Małopolskiego stolicy cyrkułu, odpowiednika dzisiejszego powiatu, zmieniłoby historię tego miasta doprowadzając do wzrostu jego znaczenia. Głogów Małopolski zdystansowałby wówczas Rzeszów doprowadzając do tego, że obecnie miasto to mogłoby być stolicą… województwa podkarpackiego! Cesarz jednak nie zdecydował się na zakup dóbr i z braku poważniejszych ofert, Głogów Małopolski ostatecznie pozostał w rękach Marii Radziwiłłowej.

Starania księżnej doprowadziły do tego, że cesarscy inżynierowie skorygowali bieg dawnego traktu Rzeszów-Kolbuszowa, który omijał Głogów Małopolski. Staropolska droga w bardzo kręty sposób wiodła przez Miłocin, Rudną, Lipie i Budy. Głogów Małopolski z Rzeszowem łączyła boczna droga odchodząca od głównego traktu w Miłocinie i za miastem prowadząca dalej przez wsie Styków i Przewrotne do Raniżowa. Radziwiłłowa chciała zmienić tę sytuację, tak by przez jej dobra mogło przewijać się więcej podróżnych. Dzisiejszy fragment krajowej drogi nr 9 wytyczony „od sznurka” przez austriackich inżynierów, w prostej linii łączącej Rzeszów z Głogowem i dalej przez las Annopol doprowadzający ją do dawnego szlaku staropolskiego, to właśnie efekt zabiegów księżnej Marii, o czym współcześni podróżni korzystający z tej drogi nie mają najmniejszego pojęcia.

Maria Radziwiłłowa dążyła również do tego, aby trakt Lwów-Kraków w odcinku Łańcut-Sędziszów biegł nie tylko przez Rzeszów, ale również przez Głogów Małopolski. Miałby on być alternatywny dla odcinka rzeszowskiego. Takie poprowadzenie drogi było konieczne w związku z jej projektem uczynienia Głogowa Małopolskiego miastem z siedzibą dla władz cyrkularnych. Gdy projekt upadł, również i ta propozycja przeszła bez echa.

Po śmierci matki Maria Radziwiłłowa nawiązała bardzo bliskie związki ze swoją kuzynką po kądzieli, Krystyną Potocką i jej mężem Piotrem, starostą szczerzeckim. W 1777 r. wzięła na wychowanie ich drugiego syna, Jana. Z wielką troską zajęła się jego edukacją znajdując w chłopcu obiekt dla niespełnionego dotąd macierzyństwa. Młodzieniec wychowywał się u swojej ciotki aż do osiągnięcia pełnoletniości. Wśród jego nauczycieli znalazły się takie osoby jak Scipione Piattoli, jeden z redaktorów Konstytucji 3 Maja i Jakub Jasiński, żołnierz i poeta, jeden z dowódców insurekcji kościuszkowskiej. Gdy doszło do jej wybuchu Radziwiłłowa poparła ją nie tylko całym sercem, ale również materialnie. Po upadku powstania księżna przyjechała do Głogowa Małopolskiego. Niestety, z jej zdrowiem było coraz gorzej. Wyjechała do Tarnowa szukając pomocy u tamtejszych lekarzy. 10 stycznia 1795 r. zmarła i została pochowana na tarnowskim Zabłociu. Nagrobek ufundował jej wychowanek, Jan Potocki. Jest to jeden z najstarszych grobów na tamtejszym cmentarzu.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama