Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 18 maja 2024 16:12
Reklama

Tragiczny pojedynek starosty jasielskiego Adam Tarły

Tragiczny pojedynek starosty jasielskiego Adam Tarły
Studium postaci do obrazu Pojedynek Tarły z Poniatowskim - ołówek na papierze Maksymiliana Gierymskiego

Adam Tarło herbu „Topór” urodził się w 1713 roku i już jako młodzieniec wyróżniał się urodą, inteligencją, odwagą, ale i porywczością. Jego powołaniem stała się służba wojskowa, nic zatem dziwnego, że został rotmistrzem pancernym. Po stryjecznym bracie ojca - Janie Tarło - wojewodzie lubelskim i sandomierskim przejął jeszcze za jego życia starostwo jasielskie. Był to okres rywalizacji o tron pomiędzy Augustem III a Stanisławem Leszczyńskim, którego gorącym orędownikiem był młody starosta jasielski. 

W celu utrzymania na tronie „swojego” króla oraz obrony kraju przed wojskami saskimi i rosyjskimi, które wkroczyły na ziemie polskie wspierać Augusta III, w Jaśle 5 listopada 1734 roku zawiązała się konfederacja. Akt jej ogłoszenia nastąpił w Dzikowie. Jak po latach pisał Paweł Jasienica: 

- Konfederacja, której marszałkiem został starosta jasielski Adam Tarło („pan piękny, hojny i wielkiego serca”) stawała w obronie wiary katolickiej i prawowicie obranego króla, wzywała do dzieła inne powiaty i województwa. Głosiła też słowiańską solidarność przeciwko Niemcom, zasadę w istniejących podówczas warunkach dość dziwną, jeśli pamiętać, że głównymi protektorami Sasa byli Rosjanie, słowiańscy pobratymcy, a „serce Polski – jak powiedział Władysław Konopczyński – znalazło się na pół roku  w Gdańsku”. 

W trakcie trwania konfederacji dzikowskiej Tarło sprawował funkcję marszałka generalnego, wcześniej będąc marszałkiem województwa sandomierskiego. Podczas walk między stronnikami i przeciwnikami królów „Sasa” i „Lasa”, Jasło i cały region poniosły duże straty. Później starosta jasielski poprowadził dzikowian na Saksonię. W pobliżu Krosna Odrzańskiego doszło do walki z przeciwnikami. W efekcie konfederaci przegrali, a Polacy musieli zaakceptować jako władcę Augusta III. Leszczyński abdykował i wyjechał za granicę, gdzie zachowując tytuł króla Polski, otrzymał księstwo Bary i Lotaryngię. Tam panował przez ponad trzydzieści lat. 

Po klęsce konfederacji Adam Tarło na krótko powrócił do Jasła. Niedługo potem mianowany został wojewodą lubelskim, a następnie marszałkiem Trybunału Skarbowego Radomskiego. W latach 1738-1741 przebywał we Francji i u boku Leszczyńskiego wiernie pełnił służbę w jego wojsku. Tam popadł w konflikt z Kazimierzem Poniatowskim herbu „Ciołek”, podkomorzym koronnym, bratem późniejszego króla Stanisława Augusta. Po powrocie do kraju zaogniły się jego relacje z całą „Familią” Czartoryskich  i Poniatowskich.

Starcie pierwsze

 Wszystko, co zakończyło się tragiczną śmiercią naszego bohatera, zaczęło się od pewnego balu. Zorganizował go marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński w swoim warszawskim pałacu w styczniu 1743 roku. Przybyło na niego mnóstwo dostojnych gości, w tym m.in.: Kazimierz Poniatowski z matką Konstancją z Czartoryskich Poniatowską (matką przyszłego króla Stanisława Augusta) i siostrą Izabelą, wojewoda lubelski Adam Tarło oraz niejaka Anusia Lubomirska. Jej rzekomy ojciec, Teodor Lubomirski, jak wówczas mówiono „kupił” od krakowskiego kupca jego żonę, wyjątkowo  piękną kobietę - Elżbietę Cumming - i ożenił się z nią. Dla magnackich elit był to szokujący i nie dający się przyjąć mezalians. Poprzez ten związek Lubomirski został wraz z rodziną odsunięty na margines życia towarzyskiego. Mimo tego, że po jakimś czasie magnat „odkochał się” i postarał się o rozwód, to z tego związku pozostała Anusia, którą nikt nie uznawał za Lubomirską, tylko za zwykłą mieszczkę. Tak czy siak, znalazła się ona na balu marszałka Bielińskiego. 

Swoją urodą dziewczyna szybko zwróciła uwagę Adama Tarły. Ku oburzeniu większości gości zatańczył on z nią pierwszy taniec, a następnie poprosił do tańca Izabelę Poniatowską. Ta, za wsparciem matki, uznała to za zniewagę i odmówiła, stwierdzając żeby tańczył z tą z którą tańczył pierwej. Konstancja z Czartoryskich Poniatowska kazała wtedy synowi Kazimierzowi zatańczyć z Izabelą. Wówczas urażony na  honorze Tarło, który już  w przeszłości miał z nim na pieńku, wyzwał go na pojedynek. Wyciągnął szablę i ruszył na przeciwnika. Wtedy jednak do akcji wkroczył gospodarz balu, który poprosił skonfliktowanych młodych mężczyzn o opuszczenie jego domu.  Po wyjściu ustalili oni zasady odłożonego w ten sposób pojedynku. 

Starcie drugie

Doszło do niego kilka dni później na terenie Piaseczna. W jego trakcie wojewoda lubelski i starosta jasielski zabił konia pod podkomorzym koronnym, który, padając na ziemię, zawołał przejęty strachem: „Kocham pana wojewodę!”. Usatysfakcjonowany poniżeniem przeciwnika i dumny z siebie po zwycięstwie Tarło schował szablę. Za pośrednictwem sekundantów pogodzili się na placu i jakoby w przyjaźni zasiedli do stołu. Ponoć pili do świtu, a później rozjechali się. 

 Oceniając całą sytuację formalnie - Poniatowski poddał się - i kiedy stanął przed matką, ta uderzyła go w twarz, wołając, że zhańbił się sam i całą rodzinę. Pod jej naciskiem, chcąc nie chcąc,  musiał zatem przystąpić do pojedynku powtórnie. Nie było to proste, bo po poprzednim, jej uczestnicy i sekundanci złożyli odpowiednie oświadczenia. Jednak obóz „Familii”  Czartoryskich i Poniatowskich  postanowił, że sprawa musi zostać wyjaśniona  i pojedynek w obronie honoru i dobrego imienia rodu jest konieczny. Dlatego  Kazimierz Poniatowski wysłał w tej sprawie do Tarły dwóch oficerów gwardii saskiej. Jednak on, posłuszny królewskiemu ostrzeżeniu o zakazie pojedynku,  początkowo odmówił, jednak  w końcu, dbając o swój honor, zgodził się. Na jego decyzję miały też wpływ liczne paszkwile, które krążyły wokoło i ukazywały w złym świetle zarówno ukochaną Anusię, jak i jego samego, posądzając go, że tylko czeka na śmierć starszej od siebie żony, aby poślubić tę młodziutką dziewczynę. Oczywiście wychodziły one spod ręki ludzi z kręgu „Familii”. 

W tej sytuacji, to znów on wyzwał na ubitą ziemię Kazimierza. Do tego wydarzenia doszło w marcu 1744 roku na Marymoncie. Zainteresowanie pojedynkiem było niesamowite. Mimo tego, że księża ostrzegali z ambon, że jego uczestnicy i wszyscy obserwatorzy zostaną obłożeni ekskomuniką, to ogromna liczba warszawian udała się na miejsce potyczki. Rozegrała się ona w obecności zbrojnego tłumu stronników Czartoryskich. Wszyscy byli nastawieni negatywnie i złowrogo wobec przeciwnika Poniatowskiego. Pierwszy przybył karetą z sekundantami Kazimierz. Tarło dotarł tylko w towarzystwie swoich sekundantów - pułkownika w służbie polskiej, Francuza Brassaca i majora Szabłowskiego, i zaprosił podkomorzego do walki na szpady. Jednak sekundant Poniatowskiego zaproponował pistolety. 

W końcu Tarło zgodził się walczyć na ten drugi rodzaj broni. Tarło chybił, a broń przeciwnika nie wypaliła. Najbardziej pechowym człowiekiem tej fazy pojedynku był przebiegający przez plac chłop, który dostał w „zadnią ćwierć”. Walczący wyciągnęli więc szpady i Tarło ruszył na Poniatowskiego.  W pewnym momencie ten świetny szermierz cofnął się i padł na ziemię na twarz. Okazało się, że dostał cięcie  w samo serce. Tarło zginął, jednak powszechnie twierdzono, że zabił go nie ranny Poniatowski, lecz jego sekundant, oficer saski Korff. Ponoć wmieszawszy się między walczących, spod ręki podkomorzego zadał zdradziecko śmiertelny cios. W tym czasie Poniatowski swoją nie splamioną krwią przeciwnika szablę szybko schował do pochwy i czym prędzej wycofał się z tłumu. 

Pokłosie

Z racji tego, że Kazimierz Poniatowski był ranny, został zawieziony do koszar gwardii, by go w razie potrzeby chroniła przed rozsierdzonymi mieszczanami i szlachtą. Kiedy sytuacja uspokoiła się, trafił do rodowego pałacu w Warszawie. Tam doszedł do zdrowia. Z kolei zwłoki Adama Tarły zostały przewiezione do Zwolenia i leżały tam wiele dni. Powodem tego była nieugięta postawa  nuncjusza papieskiego, który nie chciał wydać zgody na zdjęcie z zabitego ekskomuniki. Dopiero dzięki staraniom kardynała Jana Lipskiego udało się uzyskać zgodę na chrześcijański pogrzeb. 

A czy kary spadły na drugą stronę? Niewielkie. Trybunał skazał podkomorzego Kazimierza Poniatowskiego tylko „na sześć niedziel wieży, a sekundantów na dwie niedziele”. Taki łaskawy i symboliczny wyrok wywalczył dla nich starosta piotrkowski Paweł Mostkowski, znany stronnik „Familii”. Wszystko to wywołało to wielkie oburzenie szlachty małopolskiej, która stała po stronie Adama Tarły, i obawy przed wybuchem nowej wojny domowej. Na szczęście do niej nie doszło.

 Ten słynny wówczas pojedynek dwóch polskich przywódców politycznych i przedstawicieli liczących się rodów połowy XVIII stulecia został po latach uwieczniony na jednym z obrazów genialnego polskiego malarza Maksymiliana Gierymskiego. Nosił tytuł „Pojedynek Tarły z Poniatowskim”. Niestety dzieło to - olej na płótnie - pochodzące z 1869 r. zaginęło. Wątek ten pojawiał się też w osiemnastowiecznej literaturze, m.in. u Jędrzeja Kitowicza. Tak zginął romantyczny, wierny swoim ideałom i zasadom „piękny, hojny i wielkiego serca” młody starosta jasielski, który poprzez swoje zaangażowanie w konfederacji dzikowieckiej oraz tragiczną śmierć na trwale zapisał się w historii nie tylko lokalnej...

Wiesław Hap


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama