Wiosna, lato 1942 – „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”
Wiosną i latem 1942 roku represje wobec ludności żydowskiej na okupowanych terytoriach polskich wkroczyły w nową fazę. O ile wcześniej masowe mordy też miały miejsce, ale nie miały dokładnie zaplanowanego przebiegu, miały chrakter incydentalny niż prowadzony z rozmysłem na masową skalę. Na styczniowej konferencji najważniejszych dygnitarzy hitlerowskich w Wansee zdecydowano o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Machina Zagłady ruszyła pełną parą. Likwidacje gett, deportacje do obozów zakładów i masowe egzekucje w setkach miejscowości. W sierpniu szaleństwo niemieckiego terroru dotknęło żydowskich mieszkańców wielu miast i miasteczek, także na Podkarpaciu.
Był pogodny, cichy dzień. Od południa, drogą z Domaradza podjeżdżały co pewien czas auta, a z nich wysiadali stłoczeni, popychani kolbami żandarmów starcy, dzieci, kobiety. Byli wycieńczeni długotrwałym pobytem w getcie, oniemiali z przerażenia. Niektórzy bronili się w przeczuciu bliskiej śmierci, niektórzy zupełnie nie reagowali na wrzaski konwojentów. Otoczeni kordonem gestapowców i własowców, ponaglani krzykiem, szli polną droga od szosy na cmentarz. Droga nie była daleka – około 250 metrów.
Tu widać było przemyślaną, precyzyjną robotę Niemców. Zatrzymywano Żydów w północnej części cmentarza, gdzie do dziś widnieją ślady mogił. Tu kazano im rozbierać się do naga. Odzież składano w osobnym miejscu po dokładnym zbadaniu, czy w niej nie ma kosztowności – te ostatnie gestapowiec rzucał do przygotowanego w tym celu kosza. Małych dzieci Niemcy nie rozstrzeliwali. Rozbijali je o pnie drzew, trzymając za nogi. Starszych po czworo pędzili biegiem kilkadziesiąt metrów nad świeżo wykopany dół, w poprzek którego położona była deska. Do stojących na desce strzelali z pistoletu w tył czaszki. W miarę zapełniania się dołu deskę przesuwano coraz dalej. Wśród powtarzanych w regularnych odstępach salw można było również słyszeć pojedyncze strzały rewolwerowe. Zbiorowa mogiła wypełniała się ciałami. Egzekucja trwała od godziny dziesiątej do piętnastej.
O trzeciej po południu zarządzono godzinną przerwę, którą wypełniła libacja gestapowców. Naoczni świadkowie zeznają, iż w czasie przerwy słychać było z cmentarza pijackie śpiewy, tymczasem pozostali Żydzi czekali na swój nieunikniony los. Cała akcja została zakończona o godzinie siódmej wieczorem. Ciała pomordowanych zlano wapnem i zasypano cienką warstwą ziemi. Po akcji pozostały ślady roztrzaskanych o pnie ciał, nieco naczyń, odzieży, dziecięcych zabawek. Według obliczeń zamordowanych zostało ponad 1000 osób, oprócz bowiem miejscowych spędzono do Jasienicy Żydów z Orzechówki, Domaradza, Woli Jasienickiej, Golcowej, Gwoźnicy, Wesołej i Bliznego. W kilka dni później, kiedy cienka warstwa ziemi zaczęła pęcznieć, okoliczni mieszkańcu na rozkaz sołtysa zabezpieczyli mogiłę. Otoczono ją fosą, a wykopaną ziemia przykryto miejsce kaźni.”